Jeżeli po manewrach Zapad 2017 żołnierze nie zostaną wycofani do swoich jednostek, trzeba będzie wyciągnąć wnioski; konsekwencją powinny być decyzje dot. wzmocnienia sił NATO na wschodniej flance

Michał Dworczyk

wiceminister obrony

Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad‘17 mają się odbyć w dniach 14-20 września. W ćwiczeniach tych ma wziąć udział 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych zostanie 700 jednostek sprzętu wojskowego. Według brytyjskiego dziennika „Guardian” w ćwiczeniach może wziąć udział nawet 100 tys. żołnierzy.

Dworczyk powiedział w TVP Info, że manewry Zapad‘17 to „jedne z największych, o ile nie największe ćwiczenia o charakterze ofensywnym w ostatnich czasach”.

Trzeba zwracać uwagę na to, w jaki sposób przebiegają i czy np. sprzęt i żołnierze po tych manewrach na pewno zostaną wycofani do swoich jednostek. Jeżeli by to nie nastąpiło, to trzeba będzie z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski, dlatego, że obecność dużych ilości żołnierzy i sprzętu blisko granicy NATO powinna mieć swoje konsekwencje w decyzjach związanych z dalszym wzmacnianiem sił NATO na wschodniej flance

Michał Dworczyk

wiceminister obrony

Był też pytany czy czwartkowe, nieformalne spotkanie ministrów obrony w Tallinie jest próbą tworzenia „europejskiej armii” i czy każde z państw będzie się zbroiło we własnym zakresie.

Najsilniejszym, największym i najbardziej skutecznym sojuszem obronnym, który istnieje, jest NATO. (…) Cieszymy się, że ostatnio sojusz się wzmacnia, cieszymy się, że z dużą empatią kraje sojuszu, które może do tej pory nie patrzyły w taki sposób na wschodnią flankę, dzisiaj zaczynają patrzyć. Konsekwencją tego jest wzmocnienie wschodniej flanki (…), zarówno żołnierzy jak i sprzętu – przede wszystkim amerykańskiego – w Polsce i w krajach bałtyckich

Michał Dworczyk

wiceminister obrony

Jagiellonia.org / wPolityce.pl / PAP

ZOBACZ TAKŻE:

Konflikt z Polską i państwami bałtyckimi – to scenariusz manewrów Zapad’17

„Masowe wezwania rezerwistów” w Obwodzie Kaliningradzkim

Prowokacja podczas „Zapad 2017”?

Przypomnijmy, że Amerykańska agencja analityczno – wywiadowcza Stratfor, specjalizująca się w prognozach geopolitycznych opublikowała kolejny raport, w którym prognozuje, że rozpoczynające się za 3 tygodnie manewry „Zapad-2017” są preludium większego konfliktu z NATO.

ZOBACZ TAKŻE:

Po Ukrainie, Putin może zaatakować kraje bałtyckie i Polskę

Aleksandr Dugin: Na eurazjatyckim kontynencie dla Polski miejsca nie ma

Trzecie Imperium. O czym marzy gospodarz Kremla?

Według poprzednich szacunków ekspertów, tworzone rosyjskie ugrupowanie do 2020 roku będzie całkiem przezbrojone i gotowe do zmasowanej inwazji na sąsiadujące kraje. Sądząc po składzie zjednoczeń wojskowych i tworzonej dla nich infrastrukturze, planowana głębokość inwazji w granicach 500 km.

ZOBACZ TAKŻE:

Wojna światowa wisi na włosku? Niespotykana koncentracja wojsk przy granicy

KOMENTARZ REDAKCJI

Agresywna polityka Rosji doprowadziła świat na skraj przepaści. Moskwa z maniakalnym uporem stara się zburzyć powojenny system globalnego bezpieczeństwa, podważyć jedność bloku euroatlantyckiego, odzyskać kontrolę nad krajami byłego obozu socjalistycznego i realizować strategię podboju Europy. Jeden z najbliższych współpracowników Putina, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaj Patruszew 2 stycznia 2016 roku w wywiadzie udzielonym „Gazecie Rosyjskiej” zagroził: „Doprowadzimy do wojny w Europie Środkowo-Wschodniej”. Oświadczył też, że wojska rosyjskie przeprowadzą inwazję na państwa bałtyckie. „Zajmiemy je całkowicie, szybko i bez żadnych strat” – zapowiedział.

Kreml dojrzał do konfliktu globalnego i grozi NATO wojną. Liczy, że państwa członkowskie Sojuszu Północnoatlantyckiego, obawiając się ataku nuklearnego, nie odważą się przeciwstawić rosyjskiej agresji w Europie Środkowo-Wschodniej.

ZOBACZ TAKŻE:

Szantaż! Moskwa grozi NATO bronią nuklearną

Moskwa rzuca miliardy dolarów na potrzeby wojny psychologicznej

Dlatego warto pomyśleć o ewentualnych scenariuszach na najbliższą przyszłość.

Zapomnieć przeszłość oznacza zgodzić się z jej powrotem” powiedział kiedyś Winston Churchill. Znany amerykański historyk Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem” opisał obszar, na którym w pierwszej połowie ubiegłego stulecia dokonano najstraszniejszego ludobójstwa narodów Europy. Naukowiec zwraca uwagę na fakt, że „Obszar skrwawionych ziem w całości pokrywa się z terytorium dawnej Rzeczypospolitej”.

Przyczyną tej tragedii było niepowodzenie we wdrażaniu strategii Józefa Piłsudskiego, któremu nie udało się stworzyć silnego sojuszu geopolitycznego w regionie międzymorza bałtycko-czarnomorskiego, co w końcu spowodowało kolejny rozbiór Polski przed II wojną światową. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z przeszłości. Mamy obowiązek uniemożliwić powtórkę tego tragicznego scenariusza.

ZOBACZ TAKŻE:

Bez wolnej Ukrainy nie będzie też wolnej Europy – szef Sztabu Generalnego WP RP

W Donbasie rozstrzyga się losy całej Europy – Wiceminister Spraw Zagranicznych RP

„Europa nie ma przyszłości bez Ukrainy” – zauważył Timothy Snyder, specjalista z zakresu historii Europy Środkowej i Wschodniej, profesor Yale University.

Jeśli społeczność międzynarodowa pozwoli Putinowi zdestabilizować i przejąć kontrolę nad 45-milionowym europejskim krajem, to cały system międzynarodowego bezpieczeństwa zawali się jak domek z kart, a Europa znajdzie się w cieniu brutalnego barbarzyńskiego despotyzmu. Imperium Zła ponownie wydostanie się z mroku niepamięci, a świat pogrąży się w ciemnym okresie chaosu, konfliktów oraz poważnych wyzwań i zagrożeń dla globalnego bezpieczeństwa…

Jagiellonia.org

ZOBACZ TAKŻE:

Rosyjscy terroryści z Donbasu szykują manewry. Jednocześnie z „Zapad 2017”