Przeciwko Wiktorowi Janukowyczowi prowadzone jest postępowanie o zdradę stanu. Dzisiaj wyszły na jaw nowe dokumenty, z których wynika, że prezydent Ukrainy w latach 2010-2014 dwukrotnie zlekceważył ostrzeżenie o zagrożeniu ze strony Rosji. Stosowne notatki w tej sprawie zostały sporządzone przez SBU – podaje portal Kresy24.pl powołując się na UNIAN.

O sprawie poinformował prokurator Rusłan Krawczenko podczas przesłuchania przed kijowskim sądem jednego ze świadków.

Wiktor Janukowycz miał być dwukrotnie monitowany o groźnie naruszenia bezpieczeństwa państwa, z możliwością jego wchłonięcia przez Federację Rosyjską włącznie. Po raz pierwszy 15 stycznia 2013 r., a następnie 17 lutego 2014, czyli tuż przed inwazją na Krym. W obu przypadkach osobą ostrzegającą prezydenta był ówczesny szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.

Jeśli zarzuty się potwierdzą – to znaczy, jeśli odtajnione właśnie dokumenty zostaną uznane za autentyczne – to możemy się spodziewać przełomu w procesie Janukowycza. Do tej pory bowiem obrońcy byłego prezydenta uparcie twierdzili, że ich klient nie miał świadomości zagrożenia płynącego ze wschodu. W tym momencie narracja taka sypie się, niczym domek z kart.

W 50-stronicowej notatce z 15 stycznia 2013 mowa była o tym, że pod patronatem Władimira Putina powstała specjalna grupa mająca na celu „osłonę ekonomicznej, humanitarnej oraz politycznej interwencji na Ukrainie”. Pod dokumentem znajduje się podpis Wiktora Janukowycza. Znaczy się: widział.

Zdaniem ówczesnego kierownictwa SBU koordynatorami moskiewskiej grupy mieli być: szef administracji prezydenta Siergiej Iwanow, v-ce premier Władysław Surkow, a także szef Służby Wywiadu Zagranicznego Michaił Fradkow. Nie stanowiło to jednak wystarczającej przesłanki dla pierwszego obywatela Ukrainy, by podjąć jakiekolwiek działania.

Jak tłumaczył Krawczenko, zagrożenia, o których mowa była w piśmie z 2013 polegały m.in. na próbie przejęcia ukraińskiej ziemi przez rosyjskie firmy dla celów rolniczych i rekreacyjnych. Miała też zostać przeprowadzona operacja skonsolidowania rosyjskich organizacji „pozarządowych” funkcjonujących nad Dnieprem, tak by stworzyć pole dla dalszej ekspansji kulturowej FR.

Najgroźniejszy z punktu widzenia Kijowa plan dotyczył jednak czegoś, co można nazwać pełną wasalizacją, czy też białorutenizacją Ukrainy poprzez związanie jej bilateralną umową celną odstraszającą zachodnich inwestorów, a w drugiej kolejności – stworzenie federacji obu państw.

W notatce o rok późniejszej, jej autor Aleksander Jakimienko wyraźnie zaznaczył, że w na początku 2014 nie było śladu po tamtych finezyjnych działaniach. Wynika z niej, że Rosja nie zamierzała się już bawić w żaden kulturkampf, ani legalny wykup ziemi, tylko podsycanie antyukraińskiego separatyzmu, głównie na wschodzie kraju. Brzmi znajomo? (Kresy24.pl, UNIAN)

HISTORIA ROSYJSKIEJ WYWROTOWEJ DZIAŁALNOŚCI NA UKRAINIE

Cztery lata temu (27 stycznia 2014 roku) na łamach czasopiśma „Głos Polonii” pisałem o kremlowskim scenariuszu podziału i wchłonięcia Ukrainy. Artykuł miał tytuł „Rosyjski scenariusz”. Dzisiaj znów opublikuję ten tekst. Chcę przypomnieć, że przed bezpośrednią inwazją wojskową Rosja przez wiele lat toczyła tajną wojnę przieciwko Ukrainie. W taki sam sposób jak teraz Kreml prowadzi wojnę hybrydową przeciwko Polsce, państwom UE i USA. Dlatego zalecam bliżej przyjrzeć się tej historii.  W końcu, niektórzy metody rosyjskie działalności wywrotowej opisane w tym artykule są do dziś aktualne i aktywnie stosowane przeciwko Polsce i państwom Zachodu.

Włodzimierz Iszczuk

Redaktor naczelny portalu Jagiellonia.org i czasopisma „Głos Polonii”

– Teraz sytuacją kieruje Putin przez Miedwiedczuka, – byłego szefa administracji prezydenta Kuczmy. Mówi się, że nic nie można stwierdzić na 100 procent, ale w tym przypadku to jest rzeczywiście 100-procentowa pewność, – oświadczyła w wywiadzie dla serwisu „Ukraińskiej Prawdy” deputowana parlamentu Ukrainy Inna Bogosłowska. To oświadczenie warte jest tego, aby je wnikliwie przeanalizować. Dlatego proponujemy naszym czytelnikom artykuł, w którym badamy historię bezprecedensowej ingerencji rosyjskiej w sprawy wewnętrzne Ukrainy.

Na początku 2005 roku, zaraz po Rewolucji Pomarańczowej, rosyjski dysydent lat sześćdziesiątych Władimir Kryłowski, w ukraińskim tygodniku „Personał Plus” zamieścił List otwarty do uczestników aksamitnej rewolucji, w którym przewidział, że zwycięzcy będą zmuszeni „powrócić na Majdan Niepodległości w Kijowie”. Jego zdaniem, przyczyną tego jest ten fakt, że „ukraińskie partie, organizacje społeczne i rządowe (w tym struktury władzy wykonawczej i ustawodawczej) są infiltrowane przez agentów służb specjalnych, w tym przez „kapusiów”, którzy kiedyś pracowali dla KGB. Są ich tysiące! Wśród nich są agenci wpływu, którzy aktywnie uczestniczą w życiu społecznym i politycznym. W razie potrzeby, mogą oni inspirować rozłamy w ruchach społecznych i partiach politycznych, prowokować kłótnie wśród polityków, pod płaszczykiem liberałów manipulować opinią publiczną”.

PRZECZYTAJ:

Rosyjska wojna hybrydowa. Polska obiektem ataku!

Następne wydarzenia w ukraińskiej polityce całkowicie potwierdziły słowa Kryłowskiego. Wewnętrzne konflikty w pomarańczowej koalicji, kłótnie między Juszczenko i Tymoszenko, liczne zdrady deputowanych w parlamencie Ukrainy doprowadziły do frustracji i odwetu sił prorosyjskich, które w 2010 roku ponownie opanowały sytuację na Ukrainie.

Agenci przeciwko wolności

Słowa Kryłowskiego znalazły potwierdzenie także w wypowiedziach kompetentnych specjalistów. W sierpniu 2006 roku w wywiadzie dla gazety „Delo” ex-szef kontrwywiadu wojskowego Ukrainy, gen. Aleksander Skipalski publicznie stwierdził, że „Rosyjskie służby bezpieczeństwa przechwyciły władzę na Ukrainie”. „Rosjanie, – powiedział generał Służby Bezpieczeństwa, – odniosły wielki sukces, niemal całkowicie kontrolując parlament, rząd i siły zbrojne.” Wkrótce, 11 lipca 2007 roku, w wywiadzie dla «The Financial Times» szef SBU Walentyn Naływajczenko też oskarżył Rosję o destabilizację sytuacji na Ukrainie. I to nie tylko słowa. Myślę, że stwierdzenia profesjonalistów takiej wysokiej rangi są oparte na poważnej analizie źródeł monitorujących sytuację…

PRZECZYTAJ:

Dorota Kania: „Problem jest bardzo poważny. Co chwilę dowiadujemy się, że rosyjska agentura działa”

Tego rodzaju podejrzenia, w dyplomatycznej formie, publikują również zagraniczni obserwatorzy. Fachowiec w sprawach Ukrainy, wykładowca na Uniwersytecie w Oxfordzie i czołowy ekspert w badaniu konfliktów przy Brytyjskiej Akademii Wojskowej James Sherr, w 2002 r. w wywiadzie dla serwisu informacyjnego „Defense-Express” zauważył, że „Ukraina i jej instytucje państwowe mogą być infiltrowane przez ludzi, których interesy prywatne są sprzeczne z ukraińską racją stanu. Obejmuje to również uzależnienie Ukrainy od międzynarodowych struktur byłego Związku Radzieckiego, które stosują metody działania zupełnie niejasne i zakamuflowane, żeby utrudnić integrację Ukrainy z Unią Europejską”. Następnie, 21 grudnia 2004 roku, na łamach ukraińskiej gazety „Dzień”, brytyjski ekspert był jeszcze bardziej konkretnym: „dla Rosji – powiedział Sherr – „zimna wojna” w skali globalnej się zakończyła z upadkiem Związku Radzieckiego, ale w krajach byłego Związku Radzieckiego, ta „zimna wojna” trwa do dziś”.

Zimna wojna

Co to jest rosyjska „zimna wojna” – opisuje w swojej książce znany ukraiński emigrant Paweł Shtepa. „Rosyjski podbój – pisał Shtepa – wieloaspektowy, bardzo elastyczny, wykorzystuje wiele różnych sposobów i środków. […] A wszystkie bez wyjątku zwycięstwa Rosji nastąpiły nie dzięki jej sile, a dzięki słabości i głupocie jej wrogów. […] Dzięki czemu wygrała i wygrywa barbarzyńska Rosja? W użyciu pojęć współczesnych – zimną wojną. Od kogo nauczyli się Rosjanie takiej sztuki, a nawet, jeśli tak można powiedzieć, naprawdę wielkiej mądrości politycznej? I czym w rzeczywistości jest „zimna wojna”?

Chiński strateg San Tsu, – kontynuuje Pawło Shtepa, – 2500 lat temu napisał książkę „The Art Of War”, którą można by nazwać „Sztuka wojny”. W książce tej czytamy: „Wyeliminuj wszystko, co wzmacnia siłę wroga, od wewnątrz tego państwa i rękami jego obywateli.

PRZECZYTAJ:

Krecia robota. Kto wpędził Polskę w dyplomatyczną katastrofę

Aby to zrealizować, należy używać wszelkich technik i metod, nie oglądając się na ich aspekt moralny. Na przykład, warto wciągać wybitnych i szanowanych ludzi w działalność przestępczą, nielegalną. Następnie, zmuszajcie ich służyć naszemu państwu, grożąc upublicznieniem ich niecnych działań. Jeśli nie zgadzają, to warto ujawnić wszystkie kompromitujące ich fakty. […] Nie trzeba szczędzić pieniędzy i sił, aby rozpowszechnić i pogłębić wśród ludzi wszelką złość, niechęć, sprzeciw, nienawiść, podejrzliwość, uprzedzenia do ludzi i grup społecznych. Podżegajcie młodzież przeciwko starszym, cieszącym się autorytetem. Wyeliminujcie tradycje narodowe i religijne. […]

Przede wszystkim, nie żałujcie środków, by przekupić informatorów i szpiegów wśród obywateli wrogiego państwa. Musicie mieć ich we wszystkich instytucjach i dziedzinach życia kraju nieprzyjaciela. […] Mąż stanu, który jest w posiadaniu różnych informacji o kraju nieprzyjaciela, taki polityk ma dla nas o wiele większe znaczenie, niż wszystkie nasze bogactwa razem wzięte! Przecież zwyciężywszy wojnę on je po wielekroć pomnoży”, – pisał Pawło Shtepa. Twierdził, że techniki opisane przez San Tsu zostały zapożyczone przez moskwian od mongołów jeszcze w czasach, gdy księstwo Moskiewskie było zaledwie Ułusem Złotej Ordy (forma organizacji państwowej zależnej od Złotej Ordy), z kolei Mongołowie nauczyli się tego bezpośrednio od Chińczyków.

PRZECZYTAJ:

Ukryta wojna. Europa Wschodnia na muszce Kremla

Powyższa historia może wydawać się niewiarygodną, ale badając najnowszą historię, wydaje się, że wszystko to zostało napisane o wydarzeniach na Ukrainie od czasu odzyskania niepodległości, a zwłaszcza po Rewolucji Pomarańczowej.

Ukraińska strategia Moskwy

Znany strateg Aleksandr Dugin, mający wielki wpływ na formowanie świadomości polityków najwyższej rangi w Rosji, jeszcze w 1999 roku zaznaczył, że „istnienie Ukrainy, jako kraju mającego status nowoczesnego „suwerennego państwa” w jej obecnych granicach znaczy tyle, co wymierzyć potężny cios w bezpieczeństwo geopolityczne Rosji i jest równoznaczne nieomal z inwazją na jego terytorium. […] Istnienie „niepodległej Ukrainy” jest na poziomie geopolitycznym ogłoszeniem Rosji wojny geopolitycznej”.

W monografii „Podstawy geopolityki. Geopolityczna przyszłość Rosji” Dugin zaproponował sprowokować geopolityczną dekompozycję Ukrainy, innymi słowy, dokonać federalizacji i rozczłonkować kraj na szereg wrażliwych i zależnych od Moskwy terytoriów. W tej samej książce, zdefiniował następujący cel – zniszczyć „kordon sanitarny”, przede wszystkim państwo polskie, a następnie wszystkie niepodległe kraje całej Europy Wschodniej.

PRZECZYTAJ:

Aleksandr Dugin: Na eurazjatyckim kontynencie dla Polski miejsca nie ma

Ta sama strategia została zwięźle wyrażona przez najwyższe kierownictwo Rosji. „Ukraina – nie jest nawet państwem! Czym jest Ukraina? Część jej terytorium – to Europa Wschodnia, a część, i znacząca, podarowana przez nas”, – zdanie to zirytowany Putin powiedział, odnosząc się do George’a W. Busha, podczas dyskusji na zamkniętym spotkaniu Rosja – NATO w kwietniu 2008 roku. Innymi słowy, Putin elokwentnie ujawnił swoją postawę wobec Ukrainy. Albo Ukraina całkowicie wejdzie w sferę wpływu Moskwy, albo dojdzie do rozbioru Ukrainy na kilka części.

Różne wydarzenia i fakty zdają się potwierdzać, że nie była to tylko emocjonalna wypowiedź Putina. To jest strategia. Strategia rozbioru Ukrainy, próba radykalnej przemiany systemu bezpieczeństwa europejskiego, z myślą o następnym zamachu na suwerenność wszystkich państw Europy Środkowej i Wschodniej.

Wywrotowa działalność

Próby podziału Ukrainy, wykorzystujące pewne regionalne różnice w kulturze i mentalności Ukraińców, celowo podejmowane przez rosyjskich polityków nie są nowością. Już na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku agenci wpływu rosyjskich służb specjalnych aktywnie próbowali prowokować separatyzm na Ukrainie. Mówiono o tzw. „rosyjskim Krymie,” o tzw. „Noworosji” na południu i Republice Doniecko-Krzyworoskiej na wschodzie Ukrainy, ale udało się tylko zmienić status Obwodu Krymskiego, który 12 lutego 1991 roku stał się Republiką Autonomiczną. Później, w obliczu problemu separatyzmu w Czeczenii, Rosja już nie miała wystarczających sił i środków dla organizacji i finansowania separatystów w byłych „bratnich republikach”.

PRZECZYTAJ:

Targalski: Łubianka nadchodzi w szacie patrioty

Jednak polityka ta została wznowiona po serii aksamitnych rewolucji na terenach byłego Związku Radzieckiego. Misję rosyjskich imperialistów na Ukrainie miała promować Partia Regionów, która od czasu swego założenia miała wprowadzać w życie projekt federalizacji, zgodne z planami Dugina o „geopolitycznej dekompozycji Ukrainy”. W jego dziele „Podstawy Geopolityki” cały rozdział nosi taki tytuł. W tym rozdziale Dugin pisze, że „dalsze istnienie jednolitej Ukrainy jest niedopuszczalne. Obszar ten powinien być podzielony na kilka stref, odpowiadających realiom geopolitycznym i etniczno-kulturowym”. Przemówienie Putina na szczycie NATO w Bukareszcie – to tylko mieszanka pomysłów Dugina. Więcej, począwszy od roku 2004 ich realizacja jest w toku. Ten scenariusz jest realizowany przez rosyjskie służby specjalne przy pomocy marionetek Kremla na Ukrainie. Dowodem na to jest cały szereg wydarzeń politycznych…

Marionetki Kremla

W końcu 2004 roku, w czasie Rewolucji Pomarańczowej (po porażce kandydata Partii Regionów w wyborach prezydenckich) w Sewerodonecku zgromadził się kongres separatystów, na którym brzmiały wezwania do podzielenia Ukrainy. Latem 2006 roku rosyjskie marionetki ponownie groziły podziałem Ukrainy. Było to podczas corocznych ćwiczeń NATO-Ukraina „Sea Breeze-2006”. Właśnie wtedy Partia Regionów i „Rosyjski blok” zaczęły otwarcie nagłaśniać destabilizację i dezintegrację Ukrainy.

W czasie Europejskiej rewolucji na Majdanie Niepodległości w Kijowie, ze strony Partii regionów, ponownie zabrzmiały otwarte groźby dezintegracji państwa ukraińskiego. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrej Klujew w rozmowie z niemieckimi dziennikarzami powiedział, że wynikiem konfrontacji w społeczeństwie może stać rozpad Ukrainy na trzy części. Powiedział, że wdrożenie takiego scenariusza jest całkiem możliwe. Niepokojącym jest fakt, że podobne opinie wyraża nie jakiś mało znany radykał, wręcz przeciwnie, to mówi wysoko postawiony urzędnik państwowy odpowiedzialny za bezpieczeństwo kraju, integralność i suwerenność dużego państwa europejskiego! O co w tym wszystkim chodzi? Chyba tylko o to, że rosyjscy agenci chcą szantażować świat ewentualną dezintegracją dużego państwa w centrum Europy.

PRZECZYTAJ:

Kremlowskie matrioszki w Polsce

Deputowana parlamentu Ukrainy Inna Bogosłowska w wywiadzie dla serwisu „Ukraińska Prawda” powiada, że za scenariuszem rozgrywanym na Ukrainie pod koniec 2013 roku stoi główny agent wpływu Rosji na Ukrainie Wiktor Miedwiedczuk (agent KGB o pseudonimie „Sokołowski”). Przy jego pomocy Putin w pełni kieruje sytuacją na Ukrainie. Bogosłowska również dodała, że przekonana jest o tym, iż Miedwiedczuk robi to rękami Klujewa, ponieważ oni są bardzo bliskimi przyjaciółmi. „Klujew zawsze wierzył, że Miedwiedczuk – to najlepszy prawnik na postsowieckim obszarze. W rezultacie Miedwiedczuk i Klujew przechytrzyli wszystkich. Nawet w partii. W rzeczywistości jest to wewnętrzny przewrót”, – twierdzi poseł do parlamentu ukraińskiego.

Biorąc pod uwagę te wszystkie dowody, staje się jasne, że ciąg możliwych planów rosyjskiego FSB: idea Dugina – strategia Putina – koordynacja Miedwiedczuka – realizacja Klujewa, tworzy logiczną całość. Co ciekawe, imię i nazwisko sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andreja Klujewa razem z jego zastępcą – byłym oficerem KGB Wołodymyrem Siwkowiczem pojawia się w zeznaniach byłego szefa kijowskiej miejskiej administracji w sprawie karnej, która została wszczęta za brutalne bicie proeuropejskich studentów na Placu Niepodległości w Kijowie. Nawiasem mówiąc, wydarzenia z dnia 30 listopada i 01 grudnia 2013 roku pokazały również kilku konkretnych prowokatorów zamieszek, które w niekorzystnych warunkach mogłyby doprowadzić do eskalacji konfliktu i rozlewu krwi na Ukrainie. Istnieje wiele powodów, aby przypuszczać, że to był „rosyjski scenariusz”.

Prowokatorzy

Gdy po brutalnym biciu pokojowych studentów 30 listopada 2013 roku, na ulice Kijowa wyszły setki tysięcy rozgniewanych obywateli, agenci Putina na Ukrainie zdecydowali się skorzystać z tej sytuacji, aby sprowokować masowe starcia i aby uzasadnić późniejsze brutalne stłumieniе europejskiego protestu na Ukrainie. W przypadku, gdyby władzom nie udało się do końca stłumić sprzeciwu narodu, siły prorosyjskie miały już inny scenariusz — podżeganie do wojny domowej i późniejszego rozpadu Ukrainy. Słowa Klujewa w wywiadzie dla mediów niemieckich także o tym świadczą.

Istnieje wiele rozstrzygających dowodów na to, że w tłumie protestujących byli zainstalowani agenci oraz oficerowie służb działający pod przykryciem, pobudzając radykalnie nastawioną młodzież do eskalacji konfliktu. Do realizacji tego scenariusza, byli również zaangażowani znani prowokatorzy, agresywni radykałowie, specjalnie wynajęci bandyci i sportowcy (których na Ukrainie zową „tituszkami”) a być może nawet rosyjscy kibole i pracownicy jednostek specjalnych milicji przebrani w cywilne ubrania. Ich zadaniem było sprowokować agresywny tłum do zamieszek i przemocy, żeby władze otrzymały pretekst do stłumienia protestów za pomocą siły.

PRZECZYTAJ:

Wojciech Mucha: Arena wojny hybrydowej

Na portalach społecznościowych uprzednio była prowadzona intensywna propaganda mająca na celu sprowokowanie siłowych metod rozwiązywania konfliktów z władzami. Głównym promotorem takich metod walki politycznej był znany prowokator Dmytro Korczyński — lider organizacji „Bractwo” i utalentowany polityczny publicysta, bardzo popularny w środowisku radykalnie nastawionej, patriotycznej młodzieży. Co ciekawe, istnieje wiele wiarygodnych dowodów na to, że Korzyński jeszcze w czasach sowieckich był agentem służb specjalnych. Także bardzo interesującym jest fakt jego znajomości, przyjaźni i współpracy z inspiratorem nowoczesnego euroazjatyckiego imperializmu rosyjskiego Aleksandrem Duginym, co zupełnie nie przeszkadza mu działać jako „ukraiński nacjonalista”. Nie przeszkadza mu nawet fakt uczestnictwa (jako wykładowca) w szkoleniach młodych putinowskich harcerzy nad jeziorem Seliger. Nadal udaje mu się kształtować swój wizerunek prawdziwego ukraińskiego patrioty i wielu młodych ludzi mu wierzy.

PRZECZYTAJ:

Metody rosyjskiej wojny hybrydowej. „Operacja Troja” – Surkow Leaks-3

Dnia 1 grudnia 2013 roku prowokatorzy wszczęli starcia, co spowodowało brutalne pobicie pokojowych demonstrantów przez siły specjalne. W czasie kontrataku berkutowcy i wojska wewnętrzne używali przeciwko ludziom gaz łzawiący oraz rzucali granaty ogłuszające. Zamieszki 1 grudnia wyraźnie noszą znamiona prowokacji prorosyjskich tajnych służb. I na to istnieje wiele bezspornych dowodów, w tym i wideo-materiałów przedstawionych, między innymi, Prokuraturze Generalnej przez jednego z liderów opozycji Pjotra Poroszenki.

Dzięki Bogu i mądrości protestujących starcia miały charakter lokalny i nie zamieniły się w masowe zamieszki z udziałem większości protestujących. To uniemożliwiło władzom wprowadzić stan wyjątkowy i uratowało kraj od przepaści wojny domowej. Ale siły destrukcyjne się nie uspokoiły, a więc nie ma żadnej gwarancji, że nie będą nadal kontynuować swojej wywrotowej działalności wobec Ukrainy i całej cywilizacji europejskiej.

Zagrożenia dla Polski

Dziś zagrożona jest nie tylko Ukraina, ale także jej sąsiedzi – Polska i inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej, ponieważ odradzający się euroazjatycki imperializm, zagraża bezpieczeństwu całego kontynentu europejskiego. Jeśliby Ukraina straciła niepodległość, to następną ofiarą zgodnie z planami imperialistów, w perspektywie średniookresowej, mogłaby być Polska.

PRZECZYTAJ:

Nowy pakt Ribbentrop-Mołotow?

Potwierdzają to oświadczenia ideologa teorii euroazjatyzmu Aleksandra Dugina: „Rosja musi zniszczyć „kordon sanitarny”, utworzony z małych, gniewnych i historycznie nieodpowiedzialnych narodów i państw, z maniakalnymi roszczeniami i niewolniczym uzależnieniem od talassokratycznego Zachodu. W roli takiego „kordonu sanitarnego” tradycyjnie występuje Polska i kraje Europy Wschodniej… Zadaniem Eurazji jest to, aby ta bariera nie istniała”. Rosyjskie elity podzielają jego poglądy. Książka Dugina ukazała się przy wsparciu Departamentu Strategii Akademii Sztabu Generalnego Ministerstwa Obrony Rosji i otrzymała rekomendację, jako podręcznik dla tych, którzy podejmują decyzje w najważniejszych sferach życia politycznego.

Walka o europejską przyszłość Ukrainy – nie jest tylko wewnętrzną sprawą narodu ukraińskiego, jest to walka o bezpieczeństwo całego kontynentu europejskiego.

Włodzimierz Iszczuk, Głos Polonii, Jagiellonia.org, Polskie Centrum Medialne

ZOBACZ TAKŻE:

Serce Europy na muszce

Świat nad przepaścią

Euromajdan pod skrzydłem św. Michała Archanioła

Mistrzowie prowokacji

Rewolucja Godności

Mordercy Majdanu

Rosyjski scenariusz

Agenci wpływu ciągną Ukrainę do Euroazjatyckiej Unii