Rosnąca agresywność autokratycznych reżimów świadczy o ewentualnym zbliżeniu zakrojonej na pełną skalę wojny na fschodniej flance NATO. Dziś wielu analityków wojskowych twierdzi, że wspólne rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad-2021 mają charakter ofensywny, a domniemany wróg znajduje się na Litwie i w Polsce – pisze Władysław Sierdiuk, dziennikarz ukraińskiego wydania Liga.net.
Wkrótce Rosja i Białoruś odbędą kolejne wspólne ćwiczenia wojskowe Zapad-2021. Poprzednie manewry odbyły się w 2017 roku. Główną różnicą między obecnymi „grami wojennymi” a poprzednimi jest nie tylko wyraźnie zwiększona skala, ale także rosnąca agresywność autokratycznych reżimów, które przygotowują się do wojny na pełną skalę.
Putin i Łukaszenka otrzymali od Zachodu niezliczoną ilość uderzeń w w policzek, nie tylko w ciągu ostatniego roku, ale nawet w ostatnim miesiącu. Na przykład Putina wyraźnie irytuje zarówno udana platforma krymska, jak i całkiem udana wizyta Zełenskiego w Stanach Zjednoczonych. Z kolei Łukaszence wyraźnie nie podoba się to, że Unia Europejska skutecznie stłumiła jego próbę zamachu na Europę szlakiem wywołania kryzysu migracyjnego i teraz ten problem spada na jego barki.
PRZECZYTAJ:
Takich rzeczy (pozornie odległych od ćwiczeń wojskowych) nie należy przeoczyć, omawiając logikę działań autokratów. Cała doktryna polityki zagranicznej Rosji sprowadza się do powszechnego zadawania pytania: „Czy mnie szanujesz?”. Ostatnio Putin otrzymuje niezadowalające dla siebie odpowiedzi. A to zmusza go do działania głównie agresywnego, ponieważ w Federacji Rosyjskiej po prostu nie wiedzą jak można osiągnąć szacunku w inny sposób.
Manewry Zapad-2021 odbędą się w dniach 10-16 września. Według oficjalnych danych weźmie w nich udział ok. 200 tys. personelu wojskowego, ponad 80 samolotów i śmigłowców, do 760 jednostek sprzętu wojskowego (290 czołgów, 240 dział, wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych i moździerze), w ćwiczenia także będą zaangażowane do 15 okrętów. W rzeczywistości personelu wojskowego może być więcej, jak to miało miejsce wcześniej (Federacja Rosyjska deklaruje mniejszą liczbę żołnierzy, aby nie tłumaczyć się społeczności międzynarodowej).
Główna część ćwiczeń odbędzie się w Rosji na dziewięciu poligonach oraz na pięciu poligonach na Białorusi. W bliskiej odległości od granic Polski i Litwy. I chociaż w Rosji mówią, że ich manewry mają charakter defensywny, to jak zawsze są to tylko słowa.
Tutaj można przypomnieć rok 2008 i rosyjską agresję na Gruzję, która rozpoczęła się po ówczesnych manewrach na Kaukazie. Zadaniem Kremla było sprowokowanie Tbilisi i koncentracja wojsk na granicach, co odbywało się pod pozorem ćwiczeń. Wynik jest znany wszystkim.
Dlatego dziś wielu analityków wojskowych twierdzi, że ćwiczenia mają charakter ofensywny, a domniemany wróg znajduje się na Litwie i w Polsce. Zdarzyło się to już podczas ćwiczeń Zapad-2017. Ale główną różnicą, powtarzam, jest zmiana postrzegania Litwy i Polski przez rosyjskiego i białoruskiego dyktatorów oraz wzrost agresywności reżimów.
Jeśli z Ukrainą od dawna wszystko jest jasne – to główny wróg autokratów wschodnioeuropejskich, to do niedawna Polska i Litwa były raczej drugorzędnymi przeciwnikami politycznymi Moskwy i Mińska.
Ale Warszawa i Wilno, które w 2020 roku wykazały stanowczość w stosunkach z dyktatorami, również stały się ich wrogami. Jednym z dowodów tego jest incydent z nielegalnymi migrantami z Bliskiego Wschodu: po pierwsze oczywiste jest, że Łukaszenka nie podjął decyzji o przeprowadzeniu operacji na własną rękę. Bez zgody Kremla na projekt białoruski dyktator się nie ruszy; po drugie, Łukaszenka de facto wypowiedział wojnę Zachodowi, więc nielegalni imigranci stali się bronią w jego rękach, a sama operacja jest agresją hybrydową.
PRZECZYTAJ:
Rosja wchłonie Białoruś, by uczynić ją trampoliną do inwazji na Polskę i państwa bałtyckie
W tym duchu warto też przypomnieć ciągłe naruszanie granic państw zachodnich przez rosyjskie samoloty wojskowe, czy też stosunkowo niedawny incydent z brytyjskim okrętem na Morzu Czarnym. Rosja wyraźnie sonduje Zachód w nadziei na zrozumienie, gdzie jest ukochana linia, której nie należy przekraczać. A z reakcji Putina, który uważa, że nie byłoby wojny po zatopieniu brytyjskiego okrętu, można przypuszczać, że linia ta dla niego jest gdzieś bardzo daleko. A to jest bezpośrednie zagrożenie dla wszystkich jego sąsiadów. Nawet tych, które są członkami NATO. Zagrożenie nie tkwi w zaawansowanych technologiach armii rosyjskiej. Ona ich nie ma. Federacja Rosyjska może tylko rysować obrazy i zastraszać.
Zagrożeniem tkwi w nieprzewidywalności. Podczas manewrów wszystko może się zdarzyć. I Sojusz [Północnoatlantycki] jest tego świadomy. Wspólna Jednostka Wywiadu i Bezpieczeństwa NATO w specjalnym raporcie dla polskiego rządu twierdzi, że podczas ćwiczeń wojska białoruskie mogą wtargnąć kilka kilometrów w głąb Litwy. Ryzyko prowokacji istnieje również na granicy z Polską.
PRZECZYTAJ:
Według doniesień wywiadu NATO takie działania mogłyby zostać podjęte w celu „przetestowania Zachodu” przez Putina i sondowania ewentualnych reakcji. W związku z tym Polska wprowadziła już stan wyjątkowy na granicy z Białorusią.
Na Litwie również rozumieją, że te ćwiczenia są demonstracją gotowości Rosji do konfliktu zbrojnego z krajami zachodnimi. Co więcej, Wilno zakłada, że część rosyjskich sił i sprzętu, po pierwsze, pozostanie na ich granicach po zakończeniu ćwiczeń, a po drugie, pozostanie na terytorium Białorusi. Byłaby to całkowicie logiczna kontynuacja rozpadu podmiotowości Łukaszenki w Rosji Putina. Rosyjskie wojska na terytorium Białorusi są korzystne dla Łukaszenki, który dziś faktycznie pełni rolę gubernatora Putina, ponieważ otrzymałby dodatkową ochronę w przypadku nasilenia protestów.
Istnieje również zagrożenie dla Ukrainy. Putin odmówił odnowienia mandatu obserwatorów OBWE w Donbasie tuż przed zbliżającymi się ćwiczeniami. Wynika z tego, że co najmniej kontrolowani przez niego bojownicy będą mieli nową broń po zakończeniu Zapad-2021, a jako maksimum Ukraina doskonale zdaje sobie sprawę z tego, do czego zdolna jest Rosja.
W każdym razie wniosek jest tylko jeden: do obrony trzeba się już teraz przygotować. W każdym razie wniosek jest tylko jeden: do obrony trzeba się już teraz przygotować. A teraz nie tylko Ukraina [powinna się przygotować], ale także jej sojusznicy – państwa członkowskie NATO nad Bałtykiem.
W tym celu konieczne jest zwiększenie obecności na wschodniej flance [NATO] – nie tylko poprzez koncentrację sił i środków, ale także poprzez prowadzenie dodatkowych wspólnych ćwiczeń wojskowych z Ukrainą na jej terytorium i na Morzu Czarnym.
Źródło: Liga.net, tłum. Jagiellonia.org
PRZECZYTAJ:
KOMENTARZ REDAKCJI
Wojny w Syrii i na Ukrainie nie są konfliktami lokalnymi i regionalnymi. Są to teatry rosyjskich operacji wojskowych przeciwko Zachodowi. Wojna już trwa… Kreml marzy o wskrzeszeniu Imperium Rosyjskiego w granicach z 1914 roku. Dopóki Rosja będzie rządzona przez autorytarny reżim rewanżystów i stalinistów, wszelkie nadzieje na pokój na Wschodzie Europy będą złudne i niewykonalne.
Moskwa boi się wzmocnienia wschodniej flanki NATO i powstania silnego regionalnego sojuszu państw Międzymorza. Kreml usiłuje za wszelką cenę uniemożliwić stworzenie sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej, zdolnego do powstrzymania rosyjskiej ekspansji na Zachód. Stworzenie regionalnego sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej oznaczałoby kres marzeń o odbudowie Imperium Rosyjskiego.
Po upadku muru berlińskiego i rozpadzie ZSRS Rosja podłożyła szereg geopolitycznych „bomb zegarowych” w regionie bałtycko-czarnomorskim. Są wśród nich: obwód kaliningradzki nad Bałtykiem, oderwane od Mołdawii Naddniestrze, anektowany ukraiński Krym na Morzu Czarnym oraz okupowana część Donbasu na południowym wschodzie Ukrainy. Oprócz tego Rosja oplotła siecią swoich agentów Białoruś i wciągnęła Mińsk do własnego bloku militarno-politycznego. W rezultacie Polska i kraje bałtyckie stały się najbardziej zagrożonymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej.
PRZECZYTAJ:
W 2017 r. Rosja i Białoruś przeprowadziły manewry wojskowe na wielką skalę pod kryptonimem Zapad-2017. W grudniu tegoż roku niemiecka gazeta „Bild”, powołując się na analityków wojskowych, ujawniła, że wojska rosyjskie i podległe im siły białoruskie podczas manewrów Zapad-2017 ćwiczyły zmasowany atak na Europę. Według scenariusza inwazja „rozpoczęła się” od zajęcia tzw. Przesmyku Suwalskiego i odcięcia krajów bałtyckich od reszty NATO. Następnym krokiem była „neutralizacja” z powietrza bądź zajęcie baz wojskowych na terytorium Polski i innych częściach „wschodniej flanki” NATO. Z artykułu wynika, że scenariusz zakładał zajęcie krajów bałtyckich.
Kreml dojrzał do konfliktu globalnego i grozi NATO wojną. Liczy, że państwa członkowskie Sojuszu Północnoatlantyckiego, obawiając się ataku nuklearnego, nie odważą się przeciwstawić rosyjskiej agresji w Europie Środkowo-Wschodniej.
Jeden z najbliższych współpracowników Putina, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaj Patruszew 2 stycznia 2016 roku w wywiadzie udzielonym „Gazecie Rosyjskiej” zagroził:
Oświadczył też, że wojska rosyjskie przeprowadzą inwazję na państwa bałtyckie:
„Zajmiemy je całkowicie, szybko i bez żadnych strat”
– zapowiedział.
„Zapomnieć przeszłość oznacza zgodzić się z jej powrotem” powiedział kiedyś Winston Churchill. Znany amerykański historyk Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem” opisał obszar, na którym w pierwszej połowie ubiegłego stulecia dokonano najstraszniejszego ludobójstwa narodów Europy. Naukowiec zwraca uwagę na fakt, że „Obszar skrwawionych ziem w całości pokrywa się z terytorium dawnej Rzeczypospolitej”.
PRZECZYTAJ:
The Economist: Świat pogrąży się w otchłani wielkiej wojny, w przypadku upadku dominacji USA
Agresywna polityka Rosji doprowadziła świat na skraj przepaści. Moskwa z maniakalnym uporem stara się zburzyć powojenny system globalnego bezpieczeństwa, podważyć jedność bloku euroatlantyckiego, odzyskać kontrolę nad krajami byłego obozu socjalistycznego i realizować strategię podboju Europy.
Putin zachowuje się jak Hitler na kilka lat przed II wojną światową. Dlatego warto przypomnieć słowa Winstona Churchilla, który powiedział w House of Commons, gdy kraje europejskie zawarły z Hitlerem układ monachijski w 1938 roku:
„Mieliście wybór między wojną i hańbą. Wybraliście hańbę, teraz dostaniecie wojnę”.
I miał rację. Niecały rok później Hitler napadł na Polskę, a Wielka Brytania musiała wypowiedzieć Niemcom wojnę. Zaczęła się II wojna światowa…
Teraz Europa i świat stoi przed tym samym wyborem…
Jagiellonia.org
ZOBACZ TAKŻE:
Patruszew: Doprowadzimy do wojny w Europie Środkowo-Wschodniej
Putin marzy o wskrzeszeniu Imperium Rosyjskiego w granicach z 1914 roku
Ostatnie komentarze