Pewne konsekwencje obecnie występującej pandemii są dla nas już oczywiste. Poza czysto zdrowotnymi, to najbardziej widoczne: ekonomiczne. Zachwianie się rozwoju ekonomicznego, stagnacja, zamykanie przedsiębiorstw. Problemy, które głównie uderzają w klasę średnią, która szczególnie w Europie Środkowo-Wschodniej pomimo dekad, stale pozostaje nierozwinięta, w zalążku, słaba i uzależniona od pomocy. Obok symptomów kryzysu ekonomicznego obejmującego cały Zachód, występują symptomy kryzysu politycznego.

Ponownie okazało się, że w obliczu kryzysu – jak miało to miejsce po 2008 r. struktury wspólnotowe, które miały osłaniać Europę a jednocześnie stanowić mechanizm gwarantujący współdziałanie w planowaniu i we wdrażaniu wypracowanych rozwiązań, znaczą tak niewiele. Powrót do państw narodowych, zwijanie się polityki do granic niepodległych państw z ponadnarodowego poziomu jest wszędzie widoczne.

PRZECZYTAJ:

Epidemia, epidemia strachu a Doktryna Gierasimowa

Tak jak Europę dotyka teraz stagnacja ekonomiczna, tak wydaje się zatrzymane zostały wszystkie normalne mechanizmy społeczne i polityczne. Wszystko uległo zawieszeniu.

Lecz tak naprawdę to tylko pozór. Pewne jest, że po przejściu pandemii (lub jej złagodzeniu), wszystkie te sfery wrócą do działania, ekonomia ruszy, może powolniej, z licznymi potknięciami, polityka wewnętrzna i zewnętrzna odżyje, po chwilowym letargu. Błędem jest jednak mniemać, że decyzje podjęta w czasie kryzysu nie będą miały konsekwencji po nim, że przeminą wraz z pandemią. Całość, czyli stan geopolityczny Europy ulegnie znacznemu osłabieniu.

ROSJA – WYKORZYSTANIE GEOPOLITYCZNEJ SZANSY

W przeciwieństwie do Pekinu, który pod rządami przewodniczącego Xi faktycznie zapragną odgrywać rolę globalne gracza i współdecydenta, gdzie wiara w „chińskie stulecie” była żarliwa, Moskwa nie posiada od dawna tak ambitnych zamierzeń. Co nie oznacza, że jej horyzont pozostaje wąski. Rosja jest otoczona, poza Chinami, od południa i zachodu przez kraje dużo od siebie słabsze, tak militarnie jak i gospodarczo; jej główną ambicją jest uczynić z krajów tych uzależnioną od siebie strefę buforową.

Czyli taką, w której Rosja pozostawać będzie głównym mocarstwowym decydentem, a inne zewnętrzne potęgi (USA, UE, Indie, Chiny) albo nie mają do strefy tej dostępu albo dostęp ten następuje tylko na Kremlowskich warunkach.

Do połowy pierwszego dziesięciolecia XXI wieku można było obserwować stałą emancypację Azji Centralnej i Europy Środkowo-Wschodniej (z geopolitycznej optyki Moskwy obszarów wzajemnych) spod wpływów Moskwy. Po 2008 r. Rosja stara się robić wszystko by proces ten odwrócić. Oczywiście zdając sobie sprawę z trudności i także potrzeby poświecenia.

Przypadek Gruzji i Ukrainy wskazuje, że agresywna interwencja może przynosić ograniczone zyski. Oba wymienione regiony pozostają dziś poza bezpośrednią kontrolą Rosji, która nie może sterować nimi „ręcznie”. Rosja wielokrotnie zmuszona jest wykonać krok w tył, by potem ruszyć do przodu. Gotowa jest czasami poświęcić swój interes.

Stąd np. zgoda na obecność Chin w Azji Centralnej, która jest w przekonaniu Kremla mniej niebezpieczna niż obecność w tym regionie USA. Dlatego też bardziej do zaakceptowania było np. uzależnienie Turkmenistanu w handlu gazem od Pekinu niż powodzenie projektów łączących tę satrapię z rynkiem europejskim. Podobnie ma się rzecz z wpływami Berlina w Europie Środkowej.

Przesunięcie tych regionów w kierunku Rosji musi oczywiście być poprzedzone rozerwaniem ich związków z innymi regionami i krajami. W przypadku naszego przede wszystkim z Zachodem. Sama Europa Środkowo-Wschodnia musi być też rozbity, by nie stanowił samodzielnej siły politycznej. Nietrudno dostrzec tu, że stan jaki w polityce europejskiej zaprowadziła pandemia jest dla Moskwy prawie idealny. Jednak ma też widoczne minusy.

Oczywiście pandemia osłania również Rosję, choć najnowsze dane nie są dla niej aż tak dramatyczne (prawie 2400 zarażonych, 17 zgonów). Także zmiany jakie przyniosła pandemia teoretycznie są przejściowe. Wielu liczy, że za kilka miesięcy świat wróci do „normalności”. To co jednak już widać to zapowiadający się ostry spór polityczny, między tymi, którzy będą pchać ku dalszym radykalnym zmianom (np. w zakresie ekologii lub nacjonalizacji w ekonomii i polityce), a tymi którzy będą chcieli powrotu do warunków sprzed kryzysu. Ten spór będzie ważnym czynnikiem wzmacniającym Rosję i jej wpływy, która od dekady opiera swoją politykę na wsparciu ruchów radykalnych.

Jednakże nawet jeśli koronawirus zachwieje współpracą na linii zachód-wschód Europy, nie oznacza to automatycznie przepływanie tej drugiej części w stronę Kremla. Bardziej prawdopodobny jest wzrost lokalnego izolacjonizmu.

Szansą jaka stoi przed Rosją to przekonanie Europy, i tu bardziej zachodniej, co przychodziło jej zawsze o wiele łatwiej, że Rosja jest niezbędnym elementem przyszłego „ładu”. Że bez Rosji nie da się ruszyć ekonomii, że zniesienie sankcji w tych okolicznościach jest niezbędne (już dało się słyszeć takie głosy), co więcej: że Rosja jest koniecznym partnerem także w sferze polityki, jako kraj wspierający europejską suwerenność (w tym przypadku Kreml może liczyć, że każdy prawicowy rząd – z wyjątkami, okaże mu sporo sympatii).

Już dziś widać chęć poprawy na poziomie wizerunkowym, który będzie wyjściem do przyszłych posunięć dyplomatycznych. Pomoc udzielana Włochom, nawet jeśli w większości bezużyteczna (jak przekonuje włoska „La Stampa”), dobrze wyróżniająca się na tle niezdecydowania Unii. 14 samolotów z pomocą medyczną, sprzętem, lekami oraz specjalistami. Ważne są dla Moskwy liczby a nie realny skutek. Gdyż niby w jaki sposób, kierowany przez rosyjskiego Ministra Obrony, personel będzie mógł w czymkolwiek realnie pomagać?

Podobnie jest z rozmowami pokojowymi w sprawie Donbasu, w czasie gdy Zachód nie może temu tematowi poświęcać zbyt wiele uwagi. To wszystko walka o nową pozycję i image Rosji – nie jako agresora, lecz partnera, to nie wyłącznie sprawa polityki i ekonomii, lecz schodząc głębiej: aksjologii.

Koronawirus uderza (obecnie) głównie w Europę i Amerykę, a oszczędza Azję (pomimo że statystykom podawanym przez Chiny nie można ufać, a ciągle pojawiające się zachorowania mówią, że kryzys nie jest jeszcze zażegnany). Oznacza to, że w post-pandemicznym świecie jeszcze bardziej osłabiony Zachód zmierzy się z mniej dotkniętą Azją (która oczywiście nie jest jednością). I tu głosy mówiące o konieczności przymierza tego Zachodu z Rosją (jaką by ona nie była) pojawiać się mogą częściej i głośniej mogą być słyszane.

ZMIANA MODELU EKONOMICZNO-POLITYCZNEGO NA ZACHODZIE

Jednak obok strategii politycznych liczy się coś więcej. Zachwianie zachodniego modelu demokratycznego. Koronawirus oznacza też przecież wpływ na politykę migracyjną: wprowadzane obecnie poważne utrudnienia w poruszaniu się między państwami nie znikną od razu po zakończeniu pandemii. Jeśli przy okazji koronawirusa można było uszczelnić granicę, zmniejszyć napływ nielegalnych imigrantów, to jest to cios w argumentację używaną często przez zwolenników „otwartych granic”, że ich uszczelnienie nie jest możliwe. Umacnia się model nacjonalistyczny i dezyzjonistyczny. Nie bez winy liberalnej narracji.

Obecny kryzys to kolejny przykład, gdy rządy z pozycji centralnego decydenta wpływają na ekonomię oraz na system zdrowotny. Indywidualizm wyparowuje, w jego miejsce wkracza narracja o wspólnocie i odpowiedzialności za zbiorowość. W wielu krajach w imię tak dawnej wojny z „fake news’ami” jak i nowej z szerzeniem paniki ogranicza się, w niewielkim, ale jednak odczuwalnym zakresie, wolność prasy.

Liberalni komentatorzy przekonani są, że cały kryzys sprzyja przede wszystkim „skrajnej prawicy” czy narodowcom. Lecz wiele z wprowadzanych dziś obostrzeń i rozwiązań pochodzi z bardziej socjalistycznego entourage. Różne strony politycznego sporu oskarżają się, że ich przeciwnik chce wyłącznie wykorzystać kryzys w swoim interesie. W lewicowej optyce prawica dla zaprowadzenie narodowego dyktatu, gdy wedle konserwatystów ta pierwsza pragnie tylko móc przestawić gospodarkę na bardziej socjalne tory.

Fakt pozostaje jednak, że po kryzysie związanym z pandemią utrzyma się wiele z tych „nieliberalnych” (socjalnych, narodowych, kolektywnych) rozwiązań, postrzeganych jako skuteczne bądź niezbędne. Model ekonomiczno-polityczny ulegnie przesunięciu w stronę bardziej decyzjonistycznego, suwerennościowego i społecznego.

Czyli jakby nie było takiego jaki od wielu lat zaprowadzał w Rosji Władimir Putin: centralnie sterowany, nacjonalistycznego w przekazie, „państwowego”. Czy więc Europa nie stanie się wkrótce kontynentem „suwerennych demokracji”?

Łazarz Grajczyński

ZOBACZ TAKŻE:

Wojna Rosji z Zachodem trwa od 10 lat – Kongres USA

Ukryta wojna przeciwko Zachodowi. Doktryna generała Gierasimowa

NATO przyznało, że Rosja prowadzi hybrydową wojnę przeciwko Zachodowi

Rosja wchłonie Białoruś, by uczynić ją trampoliną do inwazji na Polskę i państwa bałtyckie

Time: Putinowi udało się zbudować globalne imperium tyranów i państw upadłych

Pełzająca agresja. Rosja jest głównym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego

Putinowska Rosja jest największym zagrożeniem dla pokoju i suwerenności innych narodów – były ambasador USA w Rosji

Pełzająca agresja. Rosja jest głównym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego