„Trump w jednym wpisie na Twitterze zniszczył politykę Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie”. Wycofanie amerykańskich wojsk z Syrii jest bardzo złym sygnałem dla państw Europy Środkowo-Wschodniej. Nieoczekiwana i impulsywna decyzja obecnego amerykańskiego prezydenta stawia pod znakiem zapytania przewidywalność amerykańskiej polityki zagranicznej.

19 grudnia prezydent USA Donald Trump nieoczekiwanie ogłosił o natychmiastowym wycofaniu wojsk amerykańskich z Syrii. Swoją impulsywną decyzję motywował tym, że Państwo Islamskie rzekomo zostało pokonane. Dodał, że walka z radykalnymi islamistami była jedynym powodem, dla którego utrzymywał żołnierzy w Syrii … Wkrótce Biały Dom potwierdził decyzję o wycofaniu wszystkich amerykańskich sił z Syrii.

20 grudnia szef Pentagonu James Mattis podał się do dymisji, oznajmiając swoją decyzję skonstatował, że prezydent Donald Trump ma prawo mianować na to stanowisko osobę, której poglądy są bardziej zbieżne z jego własnymi poglądami.

PRZECZYTAJ:

Węzeł gordyjski Bliskiego Wschodu

Decyzja Trumpa wywołała krytyczne reakcje w Kongresie, w tym wśród ustawodawców z Partii Republikańskiej, którzy już zażądali specjalnego spotkania w tej sprawie z przedstawicielami Białego Domu – informuje PAP.

Wpływowy republikański senator Lindsay Graham, który z reguły wspiera posunięcia Donalda Trumpa w Kongresie, nazwał decyzję prezydenta „zapowiedzią katastrofy”, dodając, że „najwięcej na wycofaniu amerykańskich wojsk z Syrii zyskają Państwo Islamskie i Iran”.

Republikański przewodniczący komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów Ed Royce stwierdził w oświadczeniu, że „chociaż Państwo Islamskie jest w odwrocie, to nie zostało jeszcze ostatecznie pokonane”. Podkreślił, że obecność wojsk amerykańskich w Syrii, choć w ograniczonym zakresie, pozwoli zniszczyć terrorystów i powstrzymać rozmieszczenia w Syrii irańskich wojsk i irańskich rakiet. „Nasza obecność ma także kluczowe znaczenie dla utrzymania nacisku w celu doprowadzenia poprzez polityczną transformację do zakończenia wojny domowej w Syrii” – dodał Ed Royce.

Royce, mając na myśli decyzję o wycofaniu z Iraku podjętą przez administrację prezydenta Baracka Obamy w 2011 roku, dodał w swoim oświadczeniu, że poprzednia „administracja pokazała, co się dzieje, kiedy arbitralne decyzje polityczne, a nie sytuacja na miejscu, decydują o polityce wobec regionów objętych wojną”.

„Nie powinniśmy powtarzać błędów przeszłości, ale uczyć się na nich”

– podkreślił Ed Royce.

PRZECZYTAJ:

Państwo Islamskie pomaga Putinowi w walce z Zachodem

Jego kolega partyjny, senator Bob Corker, szef senackiej komisji spraw zagranicznych, powiedział że „pod wieloma względami” decyzja Trumpa o wycofaniu sił amerykańskich z Syrii jest gorsza od decyzji Obamy o wycofaniu sił amerykańskich z Iraku i dodał, że „…jeszcze nigdy podczas swoich 12 lat w Senacie, nie został poinformowany tak niespodziewanie, bez wstępnych konsultacji, o tak ważnej decyzji”.

Inny republikański senator Marco Rubio, konkurent Trumpa do nominacji Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich roku 2016, nazwał decyzję Trumpa „poważną pomyłką” i dodał, że wspomagający siły amerykańskie w północnej Syrii bojownicy kurdyjscy zamiast walczyć z Państwem Islamskim będą się musieli teraz zająć obroną przed zagrożeniem ze strony Turcji.

Richard Haass prezes prestiżowej Rady Stosunków Międzynarodowych (CFA), cytowany na łamach internetowego wydania dziennika „New York Times”, zwrócił uwagę, że decyzja prezydenta Trumpa o wycofaniu sił amerykańskich z Syrii została podjęta pospiesznie, bez określenia warunków, jakie powinny być spełnione przed jej realizacją.

Większość amerykańskich ekspertów ds. międzynarodowych podziela zaniepokojenie Haassa, zwracając uwagę, że decyzja Trumpa jest nie tylko zdradą Kurdów, którzy wspierali operacje sił amerykańskich przeciw IS w Syrii, ale także ustępstwem wobec Iranu i Rosji, państw, które po wyjściu dwutysięcznego kontyngentu wojsk amerykańskich z północno-wschodniej Syrii, nasilą rywalizację w tym kraju i w regionie.

„Trump w jednym wpisie na Twitterze zniszczył politykę Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie”

– zatytułowała swój komentarz opublikowany na łamach czwartkowego wydania dziennika „The Washington Post” Victoria Nuland, w przeszłości znana z odważnych wypowiedzi asystent sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji.

Zdaniem Nuland, obecnie związanej z jednym z lewicowych think-tanków, wycofanie wojsk amerykańskich z Syrii, „…jest wspaniałym prezentem noworocznym jaki Trump sprawił syryjskiemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, Państwu Islamskiemu, władzom na Kremlu i w Teheranie”(Źrodło: Jagiellonia.org, PAP)

Przypomnijmy, były prezydent Francji Francois Hollande w wywiadzie udzielonym dla Le Monde powiedział, że agresja Putina – nasilenie wojny w Syrii i rozpętanie konfliktu na Ukrainie – zostały sprowokowane przez niezdecydowaną i pokojową politykę byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy.

Hollande uważa, że w 2013 roku, gdy Obama odmówił amerykańskiej interwencji wojskowej w Syrii nie tylko dyktator Baszszar al-Asad zdał sobie sprawę, że „wszystko jest dozwolone”, ale także Władimir Putin „dostrzegł, że może zaanektować Krym i zdestabilizować wschodnią część Ukrainy bez ryzyka żadnych odwetów, z wyjątkiem sankcji”. Bezkarność rozzuchwala Putina …

Innymi słowy, Obama chciał pokoju, ale własnym niezdecydowaniem sprowokował wojnę i doprowadził do wielkiego rozlewu krwi.

Jak zauważa Hollande, w sierpniu 2013 r., po użyciu broni chemicznej przez reżim Asada we Wschodniej Gucie, Stany Zjednoczone, zamiast wysłać żołnierzy do Syrii, wolały prowadzić negocjacje na temat niszczenia syryjskiej broni chemicznej z Rosją i społecznością międzynarodową. A Francja „podążyła za Stanami Zjednoczonymi”. Ale Putin oszukał Obamę. Baszszarowi al-Asadowi udało się zachować broń chemiczną, której nadal używa, aczkolwiek bardziej tajnie.

Wtedy to Putin zrozumiał, że wszystko mu wolno. Zdał sobie sprawę, że każda agresja nie doprowadzi do poważnych konsekwencji dla Rosji i dla niego osobiście. Odwrotnie, zachęca go polityka pokojowa Zachodu. To stało się przyczyną nasilenia rosyjskiej agresji hybrydowej i wojskowej.

„Zachód musi zdać sobie sprawę z tego, jakie jest niebezpieczeństwo. Musimy rozmawiać z Putinem, możemy przypominać sobie historyczne relacje między Francją i Rosją. Ale to nie jest powód, aby pozwolić mu iść do przodu i nie reagować w żaden sposób. Pozycja Donalda Trumpa jest niezrozumiała i nieprzewidywalna, dlatego to Francja, Europa i NATO powinny zacząć działać” – powiedział Hollande. „W ciągu ostatnich lat Rosja aktywnie się zbroi. Jeśli Rosja nam grozi, musimy grozić Rosji” – zaznaczył były prezydent Francji.

DLACZEGO KREML SPROWOKOWAŁ WOJNĘ W SYRII

Rosyjski gen. Leonid Iwaszow, szef think tanku Akademia Problemów Geopolitycznych w Moskwie, w trakcie programu „Wieczór z Władimirem Sołowiowem” w telewizji Rossija 1 ujawnił prawdziwe powody wojny w Syrii: interesy Gazpromu i groźba bankructwa Rosji.

„Gdyby Rosja tam nie weszła i nie utrzymała u władzy reżimu Asada, to dziś mielibyśmy bardzo poważny problem z budżetem. Ta wojna toczy się o trzy gazociągi. W Katarze i Iranie są gigantyczne złoża gazu” – powiedział gen. Iwaszow. (Według Międzynarodowej Agencji Energii największe złoża gazu na świecie, zawierające 51 bln m sześc., czyli jedną piątą potwierdzonych zapasów gazu na globie, znajdują się w Zatoce Perskiej między Iranem a Katarem – red.).

„Co gwałtownie zmniejszyłoby nasz udział w rynku gazu?” – spytał prowadzący program Władimir Sołowiow.

„Tak! Pierwszy gazociąg, który chcieli budować, miał iść przez terytorium Syrii i Turcji do Europy. Turcja stałaby się głównym operatorem dostaw gazu” – odparł generał.

„A więc wtargnęliśmy do Syrii, żeby zabezpieczyć sprzedaż gazu przez Gazprom?” – dopytywał dziennikarz.

„Tak. Kiedy Asad w 2011 roku, nie bez naszej presji, odmówił podpisania tego porozumienia (umowy o budowie gazociągów przez terytorium Syrii – red.), to zobaczcie co się stało” – odrzekł szef Akademii Problemów Geopolitycznych.

Z kolei Katar zaczął finansować syryjską opozycję, która zorganizowała masowe protesty przeciwko reżimowi Baszara al-Asada.

Tak więc, Kreml sprowokował a później włączył się w wojnę w Syrii, by powstrzymać budowę gazociągów do Europy i by zapewnić Gazpromowi sprzedaż.

Rosyjscy imperialiści są w stanie usprawiedliwić każdą agresję przeciwko suwerennym narodom. Warto w tym momencie przywołać słowa dyrektora rosyjskiego Centrum Badania Krajów Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej Siemiona Bagdasarowa, który tak tłumaczył udział armii FR w konflikcie syryjskim: „To nasza ziemia! Stąd właśnie przyszła do nas cywilizacja. Z Antiochii przyszli do nas pierwsi mnisi. Duchowni na Rusi byli Syryjczykami. Z pochodzenia byli nie Grekami, lecz Syryjczykami. I w czasie obchodów 300-lecia rodu Romanowów całą liturgię odprawiała nie rosyjska Cerkiew prawosławna, lecz antiochijska Cerkiew prawosławna. Gdyby nie było Syrii, nie byłoby Antiochii, nie byłoby prawosławia i nie byłoby Rusi! To nasza ziemia! To nasze święte miejsca!”.

JAK ROZPOCZĘŁA SIĘ WOJNA W SYRII

Dynastia syryjskich dyktatorów Baszszara al-Asada i jego ojca Hafiza al-Asada nigdy nie cieszyła się poparciem większości Syryjczyków. Są przedstawicielami alawitów (odłam szyizmu), najstarszej mniejszości religijnej Syrii liczącej ok. 1,95 mln, stanowiącej 11 proc. ludności. Zdecydowana większość Syryjczyków to sunnici, których jest ok. 70 proc. Pozostali to chrześcijanie i druzowie.

Hafiz al-Asad wsławił się krwawym stłumieniem protestów radykalnej partyzantki sunnickiej w mieście Hama, zabijając od 3 do 25 tys. islamistów oraz cywilów. Przy wsparciu ZSRS ustanowił brutalną dyktaturę. Tysiące opozycjonistów zostało uwięzionych. Właśnie dlatego sunici nienawidzą rządzącej mniejszości, która uzurpowała sobie władzę w tym kraju i za pomocą terroru sprawuje despotyczne rządy.

Arabska wiosna w latach 2010-2012 pokazała słabość autorytarnych dyktatur. Monolitowe reżimy Tunezji, Egiptu, Jemenu oraz innych krajów arabskich upadły jak domki z kart. Kolejne konflikty i wojny domowe doprowadziły do zmiany konfiguracji geopolitycznej w regionie. Wydarzenia te zainspirowały Syryjczyków, którzy mieli nadzieję na pokojowe przemiany w kraju. Dziesiątki tysięcy ludzi w różnych miastach Syrii wyszły na ulice, by protestować przeciwko reżimowi znienawidzonego Baszszara al-Asada, ale w marcu 2011 roku dyktator nakazał strzelać do pokojowo nastawionych demonstrantów, którzy w zdecydowanej większości nie mieli nic wspólnego z radykalnym islamizmem. Zginęły setki cywilów w całym kraju. Tak rozpoczęła się wojna w Syrii.

STRONY KONFLIKTU

W operacjach wojskowych uczestniczą siły krwawego dyktatora Baszara al-Asada (SAR), umiarkowani opozycjoniści (Wolna Armia Syrii), radykalni islamiści, Kurdowie i inni. W 2014 roku sporą część Syrii zajęli fundamentaliści, którzy ogłosili powstanie kalifatu pod nazwą Państwo Islamskie (ISIS). We wrześniu tego roku przeciwko ISIS została rozpoczęta operacja prowadzona przez koalicję pod przewodem Stanów Zjednoczonych. Rok później, we wrześniu 2015, do konfliktu po stronie Baszara al-Asada przystąpiła Rosja. W 2016 roku Turcja rozpoczęła operację wojskową na północy Syrii. Prezydent Recep Erdoğan twierdził, że jednym z celów inwazji jest obalenie reżimu tyrana Asada. Ale potem wyjaśnił, że Turcja walczy przeciwko terrorystom, a nie „konkretnej osobie”.

Z kolei główny przeciwnik Iranu na Bliskim Wschodzie – Arabia Saudyjska nie wyklucza możliwości wysłania kontyngentu wojskowego krajów arabskich do Syrii – oświadczył 17 kwietnia 2018 roku minister spraw zagranicznych Królestwa Adil al-Dżubajr na wspólnej konferencji prasowej z sekretarzem generalnym ONZ António Guterresem w Rijadzie. „Dyskutowaliśmy o wysłaniu sił koalicji antyterrorystycznej do Syrii” – powiedział szef dyplomacji Arabii Saudyjskiej, podkreślając, że decyzja zostanie podjęta, jeśli zostanie złożony wniosek – podaje Reuters.

Arabia Saudyjska ma jedną z najpotężniejszych armii w świecie arabskim (26. miejsce w rankingu Global Firepower). Siły Zbrojne Królestwa składają się z sił lądowych, morskich, powietrznych, obrony powietrznej, strategicznych sił rakietowych i gwardii narodowej. W ich szeregach służy ok 230 tys. ludzi (w tym gwardia narodowa). Do służby wojskowej są również angażowani zagraniczni najemnicy. Rezerwy mobilizacyjne to 5,9 mln osób.

STRATY

Jak informuje Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, w rosyjskich nalotach prowadzonych w Syrii w ciągu dwóch lat zginęło niemal 8 tys. cywilów, wśród których było blisko 2 tys. dzieci i ponad tysiąc kobiet. Według ONZ od początku konfliktu śmierć poniosło ponad 400 tys. osób, ponad 10 mln zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, 4,8 mln znalazło schronienie poza granicami kraju.

Jagiellonia.org

ZOBACZ TAKŻE:

Ofensywa marionetek Putina w syryjskiej prowincji Idlib sprowokuje nową falę uchodźców do Europy

Spójrzcie na ruiny Syrii, oto co czeka Europę, jeśli nie potrafimy spacyfikować Rosji