Polska i Ukraina nadal żyją w iluzji, że są dobrze poinformowane o sobie nawzajem. Obecna sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna, więc trzeba ją zmieniać wspólnym wysiłkiem i na zasadzie maksymalnego parytetu.

Dr Jewhen Mahda

Dyrektor Instytutu Polityki Światowej

Oczywiste jest, że w Polsce są bardziej zainteresowani Ukrainą – przede wszystkim na poziomie eksperckim. Z kolei Ukrainie brakuje ośrodków systematycznego badania polskich realiów. Wzrost liczby ukraińskich migrantów zarobkowych w Polsce znacząco zwiększa ilość doniesień o nich w mediach, ale nie zawsze są one pozytywne. Nagłe wypadki, naruszenia prawa, zgony – w takich przypadkach ogólne zasady funkcjonowania środków masowego przekazu działają bezbłędnie. Ale inercja myślenia pozwala czasem na wykorzystanie przekazów o tragicznych wydarzeniach w interesie państw trzecich. Tragiczna śmierć ukraińskiego migranta zarobkowego 25-letniego Dmytra Nikiforenki z rąk policji we wrocławskiej izbie wytrzeźwień miała miejsce w sierpniu, ale stała się przedmiotem aktywnej dyskusji w mediach i sieciach społecznościowych we wrześniu, tuż przed spotkaniem Mateusza Morawieckiego z Denysem Szmyhalem. Przypomnę, że ostatni raz przed rozmowami premierów Polski i Ukrainy w Karpaczu we wrześniu 2021 roku szefowie rządów naszych krajów spotykali się aż w 2016 roku.

Media działające w przestrzeni informacyjnej Polski i Ukrainy mają szereg różnic. W polskim środowisku medialnym są potężni zachodni inwestorzy, a konsekwencją ich obecności można nazwać dość skandaliczny TVN Lex. Na Ukrainie czołowe media należą do wielkiego biznesu, do oligarchów, więc w każdy piątek na portalach społecznościowych dyskutują o tym, co wydarzyło się w eterze telewizyjnego programu „Wolność słowa Sawika Szustera”. Ten prezenter telewizyjny zmienił już kilka kanałów telewizyjnych na Ukrainie, ale do dziś nie zaczął mówić po ukraińsku.

Niewiele lepiej wygląda sytuacja z czasopismami, które piszą o historii. Jeśli w Polsce istnieje wiele popularnych czasopism, które w popularnej formie opowiadają o wydarzeniach historycznych, na Ukrainie stale ukazuje się jedynie czasopismo pt. „Historia Lokalna”. To zdecydowanie za mało.

Nie należy też pomijać mediów społecznościowych, które dziś są narzędziem szybkiego i skutecznego przekazywania informacji. Informacji zróżnicowanej, ale rezonansowej. Stosunki polsko-ukraińskie doświadczają wszystkich negatywnych konsekwencji destrukcyjnego wpływu sieci społecznościowych, dlatego potrzebują skutecznej odpowiedzi ze strony Warszawy i Kijowa. Powód jest oczywisty: niektóre dyskusje o drażliwych stronach w historii stosunków polsko-ukraińskich, w rezultacie destrukcyjnego wpływu „rosyjskich trolli”, stają się wybuchowe.

Pragnę zauważyć, że media ukraińskie w Polsce i media polskie na Ukrainie funkcjonują w śródowiskach odpowiednich diaspor, pełniąc m.in. funkcję oświecenia. To jednak nie wystarczy, istnieje pilna potrzeba utworzenia co najmniej dwóch wydań. Pierwsze, rozmieszczając biura w większości kluczowych miast obu krajów, powinno informować o codziennym życiu polskiego i ukraińskiego społeczeństw, stwarzająć warunki do wymiany doświadczeń. Drugie powinno być kontynuacją „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego”, który ukazywał się w latach 1932 – 1938. Celem tego wydania byłoby promowanie wspólnej wizji geopolitycznej Ukrainy i Polski.

Oczywiste jest, że kwestia finansowania nie jest łatwa. Ale jeśli na tle 6 miliardów dolarów obrotów handlowych Polska i Ukraina nie są w stanie znaleźć miliona czy dwóch dolarów na uruchomienie odpowiednich projektów, to pojawia się pytanie, na ile poważnymi są nasze relacje partnerstwa strategicznego? W tej chwili nie ma innej opcji dla popularyzacji strategii pod kryptonimem „Za nasze i wasze bezpieczeństwo” w przestrzeniach informacyjnych Polski i Ukrainy.

Jewhen Mahda

PRZECZYTAJ:

„Za nasze i wasze bezpieczeństwo”! Funkcjonowanie Trójkąta Lubelskiego jest czynnikiem bezpieczeństwa – dyrektor Instytutu Polityki Światowej