Nawet w takim uproszczonym modelu bytu jak walka sportowa, niekwestionowany jest postulat bólu. Jeśli znajdujesz się w sytuacji wywołanej skutecznym atakiem przeciwnika, powodującej ból, to – oprócz tego, by się poddać, i w ten sposób uzyskać radosną ulgę – w żadnym wypadku nie można poruszać się w kierunku przeciwnym od źródła bólu. Ponieważ to, co wydaje się ucieczką, w rzeczywistości jest ignorowaniem rzeczywistości, co może jedynie doprowadzić do kalectwa. Jak arkan, który tym bardziej kaleczy, niż szybciej od niego uciekasz. Przemieszczać się, na ile w ogóle to możliwe, trzeba konieczne wyłącznie w kierunku konfiguracji generującej ból, która tym bólem przekazuje dwa niezwykle ważne sygnały: po pierwsze, że coś jest nie tak, a po drugie, coś trzeba robić.

Właśnie tym postulatem bólu kierował się stanisławowski biskup UGKC Hryhorij Chomyszyn (jak się okazało potem – błogosławiony kapłan męczennik), pisząc w latach 1942-1943 swoją pracę „Dwa Królestwa”. Wielostronicowy manuskrypt, który – co bardzo ważne – zamierzał opublikować, przypadkowo zachował się po aresztowaniu błogosławionego, i po dziesięcioleciach, po rzetelnym opracowaniu, został wydany w formie książkowej w Lublinie w 2016 roku. Redaktorem publikacji jest ojciec Ihor Pełehatyj. Niemal natychmiast pojawienie się książki wywołało skandal w Cerkwi Greko-Katolickiej. Mówiono o niej jako o przejawie osobistych uraz biskupa, nie mających większego niż prywatne znaczenia. A publikację – mimo że w tym roku nasza Cerkiew obchodzi 150-letni jubileusz Hryhorija Chomyszyna – oceniono jako bardzo niewłaściwą, a nawet wrogą akcję, mogącą poważnie zaszkodzić trwającemu procesowi beatyfikacyjnemu metropolity Andrzeja Szeptyckiego. W związku z powyższym redaktorowi i autorowi komentarzy, kompilatorowi i inicjatorowi publikacji postawiono zarzuty, że jest agentem, wrogo nastawionym do Cerkwi. Była nawet mowa o trybunale i pozbawieniu tytułu kapłańskiego.

Rzeczywiście, biskup Chomyszyn mocno krytykuje działania i idee Metropolity Andrzeja. Jednakże ta krytyka jest nadzwyczaj wyważona i uzasadniona, co więcej, jest w takim samym stopniu delikatna, co i zasadnicza. W każdym razie ona wcale nie poniża metropolity i jest przepełniona bólem z powodu świadomości, dokąd błędna (właśnie błędna, nie z premedytacją zła) polityka Szeptyckiego może doprowadzić i Cerkiew unijną, i ukraińskie społeczeństwo, i samo znaczenie Ukrainy w świecie.

I Hryhorij Chomyszyn, który czterdzieści lat stał na czele jednej z trzech diecezji Cerkwi Grecko-Katolickiej, miał wszelkie podstawy do tego, aby wyrazić swój pogląd, swoje rozumienie kompleksu problemów.

Chomyszyn postawił Szeptyckiemu kilka zarzutów. Najważniejszym z nich – jest to, że metropolita zawsze był ogarnięty jedną utopijną ideą – nawrócenia Rosji. Przyłączenie Rosji do Kościoła Powszechnego było jakąś manią, traktowaną przez Szeptyckiego jako własną globalną misję. Strategia zrodziła taktykę możliwie największego uwschodnienia naszego obrządku, aż do reformy czyniącej go niemal bizantyjsko-rosyjskim. Wydawało się to szlakiem prowadzącym do nawrócenia. Tymczasem nacisk na obrządek wschodni prowadzi wyłącznie do tego, że sam obrzęd staje się ważniejszy, niż katolicka istota wiary.

Następnym ważnym spostrzeżeniem biskupa jest to, że metropolita bardziej przejmował się polityką, dyplomacją i sprawami świeckimi, niż pracą nad kondycją duchową i rozwojem zarówno wiernych, jak i duchowieństwa. Rola świeckiego ojca narodu i wszechstronnego działacza Andrzeja Szeptyckiego przesłoniła to, do czego powołany jest metropolita.

I tak dalej, i tak dalej. Krytyczna analiza rozszerza się na małe i wielkie aspekty aktywności i bezczynności metropolity. Oceniając kryzys duchowy, który, w jego opinii, tylko się pogłębia, Hryhorij Chomyszyn bardzo precyzyjnie prognozuje katastrofę, która musiała się wydarzyć. I wskazuje na te sprawy, którymi trzeba się zająć, mając na uwadze (lub nie zważając na) katastrofę.

Teraz, gdy świat się zmienił w takim stopniu, trudno określić, co było przyczyną, a co skutkiem: czy Cerkiew prowadziła do duchowego kryzysu społeczeństwa, czy trendy kryzysu społecznego demoralizowały Cerkiew. Ale oczywiste jest przynajmniej to, że u ukraińskich katolików obrządku wschodniego znacznie więcej obrządku niż katolicyzmu. W związku z tym nie w tym rzecz, że dla Rosji, ale także dla zjednoczonej Ukrainy, ekumeniczna misja unitów staje się czymś utopijnym. Co najmniej pochopnym – powiedziałby Chomyszyn, którego lektura boli, ale wcale nie przeraża, ona leczy.

Czy Chrystus zawierał kompromisy z grzesznikami?

Taras Prochaśko — ZBRUC – Wiesław Tokarczuk