Na linii Waszyngton–Moskwa ostatnimi czasy wyraźnie iskrzy, szczególnie po niedawnym zbombardowaniu przez Amerykanów bazy wojskowej w Syrii – podaje portal Kresy24.pl.
Sekretarz stanu USA Rex Tillerson przebywa z dwudniową wizytą w Moskwie. Jednak relatywna długość jego pobytu w stolicy Rosji nie przełożyła się na kompromis między oboma krajami i, jeśli do czegoś doprowadziła, to najwyżej do ustalenia protokołu rozbieżności.
Wyraz twarzy szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa w czasie spotkania – można go podziwiać na licznych portalach – jest wiele mówiący. Ewidentnie na Kremlu spodziewano się po tych rozmowach dużo więcej. Przynajmniej jeszcze dzień wcześniej.
Tym razem jednak, odwrotnie, niż za Obamy, to Amerykanie nadali ton stosunkom z Moskwą. Już nie reagują – i to nieudolnie – na poczynania Kremla, ale zmuszają tamtejsze władze do odpowiedzi na własne ruchy. I o to chodzi, zarówno w szachach, jak i w polityce.
Jeszcze przed przylotem na rozmowy do Moskwy, Tillerson powiedział, że Rosja powinna uzgodnić swoją politykę z USA i innymi krajami Zachodu, by znaleźć rozwiązanie kryzysu syryjskiego. Co? Rosjanie mieliby coś uzgadniać?!
Nie to było jednak najgorsze. Prawdziwym kamieniem obrazy dla Kremla była sugestia szefa amerykańskiej dyplomacji, jakoby możliwe były tylko dwie ewentualności, tzn. że atak chemiczny w wykonaniu Asada dowodzi albo roysjkiej niekompetencji, bo nie udało się dyktatora powstrzymać, albo współudziału.
Rosyjski prezydent, który niedawno dekorował obecnego sekretarza stanu Orderem Przyjaźni za dobrą współpracę przy negocjowaniu olbrzymiego kontraktu handlowego, odwinął się, niczym obrażona nastolatka, sugerując, że USA pod pretekstem ochrony ludności cywilnej przygotowują inwazję na Syrię.
W czasie spotkania wizyty Tillersona w Moskwie, szefowie dyplomacji obu państw próbowali robić dobrą minę do złej gry, ale tak naprawdę spotkanie zakończyło się, zanim tak naprawdę się zaczęło, ponieważ głos zdążyli zabrać już główni aktorzy. MSZ-y mogły co najwyżej korygować oficjalną linię.
Nie wiadomo. Jedno wszakże wydaje się być pewne: Trump jako biznesmen nie pozwoli oddawać amerykańskich aktywów za biezdurno.
Jagiellonia.org / kresy24.pl
Ostatnie komentarze