Szef polskiej dyplomacji wziął udział w naradzie ambasadorów węgierskich w Budapeszcie. Rozmawiał również ze swoimi odpowiednikami z Czech, Słowacji i Węgier w ramach spotkania Grupy Wyszehradzkiej.
W przemówieniu Waszczykowski podkreślił znaczenie szczytu NATO w Warszawie. Według niego postanowienia mające na celu wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu są dowodem na solidarność wszystkich członków NATO. Jak mówił, wdrożenie ich w życie sprawi, że podział na „starych” i „nowych” członków przestanie być aktualny.
W jego ocenie decyzje szczytu w Warszawie „były wynikiem kompromisu, bo uwzględniały m.in. wrażliwość niektórych państw członkowskich, m.in. Niemiec, na kwestię Aktu Założycielskiego podpisanego między NATO a Rosją, ale również zapewniły silną pozycję Niemcom, które wzięły na siebie odpowiedzialność za jedną z grup batalionowych”. „Jest to wartością, biorąc pod uwagę to, że nie wszystkie państwa członkowskie NATO – partnerzy z Grupy Wyszehradzkiej nie są tu wyjątkiem – podzielają obawy Polski i naszą ocenę agresywnej postawy Rosji” – mówił szef polskiej dyplomacji.
Minister, zwracając się do szefa węgierskiej dyplomacji Petera Szijjarto, przypomniał jego słowa o tym, że „nie przewiduje on ataku Rosji na któregokolwiek członka NATO”. „Miejmy nadzieję, że czas pokaże, że miałeś rację. Wiem jednak na pewno, że w 2014 r. po raz pierwszy od 1945 r. wojna i agresja stały się częścią europejskiej polityki, a OBWE, ważny filar europejskiej architektury bezpieczeństwa, okazała się niezdolna do poradzenia sobie efektywnie z kryzysem ukraińskim” – mówił Waszczykowski, nawiązując do aneksji Krymu.
Szef polskiej dyplomacji wyraził przekonanie, że Rosja „ucieknie się do wszystkich środków, by osłabić jedność NATO”. Dlatego też w jego ocenie szczyt w Warszawie był „dopiero początkiem procesu wdrażania” postanowień Sojuszu, który musi być nieodłącznym i stałym elementem działań NATO. Ustanowienie ciągłej rotacyjnej obecności wojsk sojuszniczych na terenie Polski i państw bałtyckich jest koniecznością – podkreślał minister.
PAP
Ostatnie komentarze