„Serce boli, a opowiadać trzeba: niechże poznają synowie,
jakie błędy popełnili ich ojcowie, niechaj znowu bratają się
ze swymi wrogami”

Taras Szewczenko, Hajdamaki

Tematyka ukraińska była stale obecna w pisarstwie Józefa Łobodowskiego – zarówno w jego publicystyce, jak i w twórczości literackiej. Łobodowski był szermierzem idei polsko-ukraińskiego porozumienia w różnych aspektach: duchowym, materialnym, politycznym i socjologicznym. Jedną z idei propagowanych przez pisarza było prawo do istnienia obu narodów: ukraińskiego i polskiego. Łobodowski, z pochodzenia Polak, był jednym z tych ludzi, którzy w XX wieku stanęli ponad nacjonalistycznymi ambicjami i kilkusetletnią nienawiścią dzielącą Polskę i Ukrainę. O postawie pisarza, która świetnie tłumaczy jego twórczość, tak napisała badaczka twórczości Jadwiga Sawicka: „Poeta miał świadomość zakresu i znaczenia pojęcia >>kresowa świadomość<<. Kresy – była to dla niego przestrzeń wielonarodowa, bogata w znaczenia, otwarta na rozmaitość, kształtująca swą własną odmienną kulturę, i zarazem tkwił w niej potencjalny dramat. Z czasem, na emigracji, pamięć Łobodowskiego stworzyła mit tej przestrzeni – przestrzeń sakralną, wieczną”.

Pragnienia Łobodowskiego nie zrodziły się spontanicznie ani przypadkowo, lecz ukształtowane zostały poprzez historię jego rodziny. Ojciec pisarza, Władysław, był szlachcicem z pochodzenia i uważał siebie za potomka Kozaka Łobody. Łobodowski później pisał: „Otóż ja jako sztubak, dowiedziawszy się o tym, pytałem mego ojca o pochodzenie. A on odpowiedział: »Słuchaj, przecież to tylko wspomnienie, bo w ciągu dwustu kilkudziesięciu lat twoi dziadkowie żenili się z Polkami, więc jaki procent krwi ukraińskiej może być w twoich żyłach? Pół procenta, jeden procent? Ale pamiętaj o tym, bo jest konieczne, aby doszło do porozumienia między obydwoma narodami«”

W wywiadzie dla czasopisma „Spotkanie” (1987, nr 33-34, s. 202.) Łobodowski potwierdził, że ma pochodzenie ukraińskie i pochodzi od niejakiego Kozaka Łobody. Ten wątek znajdujemy w jego wierszach (Złota Hramota, Paryż 1954, s. 11):

Potomek smagłych synów, co na szlacheckie Mazowsze
przynieśli oddech stepu i w piachy, ileż jałowsze
od czarnoziemu bujnego, krwią się wsączali i kośćmi.

Józef Łobodowski urodził się 19 marca 1909 roku we wsi Purwiszki na Suwalszczyźnie. Matka pisarza, Stefania Doborejko-Jarząbkiewicz, pochodziła z Gorzkowa, a jej korzenie rodzinne sięgały od Mazowsza po Żmudź. Chociaż Łobodowski urodził się w litewskiej wsi, jednak za swoją mityczną ojczyznę uważał Ukrainę. Z Ukrainą zetknął się po bolszewickiej rewolucji w 1917 roku na Kaukazie. Ojciec, Władysław Łobodowski, który był oficerem armii carskiej, został skierowany na służbę do Rosji. Rodzina Łobodowskich zamieszkała w Moskwie, a w czasie wojny domowej przeprowadziła się na Kubań (północny Kaukaz) do miasta Jejsk. Kubań był zamieszkany przez etnicznych Ukraińców, którzy zasiedlili tę ziemi po upadku Siczy Zaporoskiej. Pobyt na Kubaniu i pierwsze, pochodzące stamtąd wrażenia, odcisnęły widoczne piętno na twórczości pisarza. Jego wspomnienia przywołują mityczny obraz ziemi, którego korzeni możemy poszukiwać w Biblii oraz w twórczości polskich romantyków z tzw. szkoły ukraińskiej. Tak o tym pisał poeta: „Gdzie jak gdzie, ale stare i oklepane powiedzenie o ziemi >>mlekiem i miodem płynącej<< tu, na kozackiej Kubańszczyźnie miało realne zastosowanie. Wspaniały czarnoziem, niekiedy głęboki na kilka metrów, rodził pszenicę tak wybujałą, że jeździec na koniu ginął w niej jak w lesie. Zatrzęsienie owoców: morele, brzoskwinie, rodzaj śliw zwanych tyczą, a przede wszystkim mnóstwo znakomitych kawonów i melonów… Lud był dorodny, szczery, przyjazny, rozmiłowany w starych obyczajach przeniesionych z głębi XVIII stulecia”. Stanice wokół miasta przybierały nazwy odpowiednie do nazw toponimicznych na Ukrainie: Połtawska, Humańska itd. Bujność i piękno Kubania–Ukrainy olśniły pisarza, stworzyły grunt do odkrycia jakby dwóch światów: pięknego świata natury, oraz strasznego i apokaliptycznego świata ludzi.

PRZECZYTAJ:

Most czarnomorsko-bałtycki w publicystyce Józefa Łobodowskiego

Na Kubaniu Łobodowski zainteresował się kulturą ukraińską, poznał ukraiński język, a także mentalność i ducha narodu ukraińskiego. Jednak zachwytowi towarzyszył wielki żal z powodu tragicznych wydarzeń, które nawiedziły Kubań – pisarz był tam świadkiem wojny domowej. Rodzina Łobodowskich, jak wiele innych, znalazła się w skrajnie trudnym położeniu materialnym. Władysław Łobodowski, białogwardyjski oficer, z trudem przedostał się z Moskwy do żony i dzieci, był prześladowany przez bolszewików i kilka lat potem, 4 marca 1922 roku, zmarł. Przyszły pisarz, będąc jeszcze dzieckiem, podjął próbę zarabiania na życie, a za handel samogonem i papierosami, nielegalnie produkowanymi w domu, Łobodowski został aresztowany i dwie doby przesiedział w celi więziennej”. W artykule Uzurpatorzy rewolucji, zamieszczonym w „Wiadomościach Literackich” (1936, nr 31 (19), poeta pisał: „Byłem w Rosji przez najgorętsze lata. Rewolucję przeżywałem na ulicy (…). Przyjaźniłem się z bezdomnymi dziećmi portowymi ku rozpaczy moich rodziców (…) miałem wtedy dwanaście lat (…). Widziałem, jak Kozacy wieszali bolszewików, a bolszewicy rozstrzeliwali Kozaków. W miesiącach głodu kradłem”. Przerażające obrazy wojny na Kubaniu wywarły niezatarte piętno na psychice dziecka. W wywiadzie dla Ireny Szypowskiej, opublikowanym w „ Od „Atamana Łobody” do „Seniora Lobo” wspominał: „Kozacy kubańscy, podobnie jak chłopi ukraińscy, ginęli z głodu, tysiące poszły do łagrów. Inni zginęli w otwartej walce: stanice były bombardowane przez lotnictwo, atakowane przez oddziały pancerne. Praktycznie – Kozaczyzna zginęła”. Ród Łobodowskich po raz kolejny spotkał się z rosyjskim szowinizmem. Pisarz był świadkiem zlikwidowania Siczy, z której wywodzili się Łobodowscy, śmierci ojca i ostatecznej zagłady Kozaków. Po powstaniu styczniowym rodzina była prześladowana nadal – jedenaścioro z dwunastu dzieci jego pradziadka poszło do lasu i żadne z nich do rodzinnego majątku nie powróciło.

Doświadczenia zdobyte w czasach rewolucji Łobodowski wykorzystał w prozie fabularnej, która w dużej części była autobiograficzna. Wyróżnić tutaj można powieści: Komysze (1955 r.), W stanicy (1958 r.) czy Droga powrotna (1960 r.). Po śmierci ojca reszta rodziny wyjechała repatriacyjnym transportem do Polski. Wyjeżdżając z Kubania, Łobodowski wywoził ze sobą także świadomość podwójnego pochodzenia i przekonanie o konieczności porozumienia obu narodów.

W wieku 23 lat Józef Łobodowski zadebiutował artykułem Serca za barykadą, który ukazał się w czasopiśmie „Trybuna” (1932 r.). W 1987 roku wyznał w wywiadzie dla pisma „Spotkania”: „To było moje pierwsze wystąpienie wzywające do zgody między Polakami i Ukraińcami”. Łobodowski znalazł w Lublinie środowisko bardzo przyjazne dla dalszej działalności. Miasto łączyła z Ukrainą kilkusetletnia tradycja. To tutaj w latach międzywojennych spotykali się od czasu do czasu poeci tzw. szkoły praskiej: Natalia Chołodna-Liwyćka, Oleksandr Olżycz, Jewhen Małaniuk, Jurij Klen i inni. Jako młody poeta, Łobodowski poznał Czechowicza, który tłumaczył poezję ukraińską i zachęcał młodego debiutanta do dalszej pracy.

Słynący z radykalnych poglądów i zachwycający się lewicowymi ideami, Łobodowski w 1933 roku niespodzianie trafił do wojska i został skierowany do szkoły podchorążych w Równem. Pobyt w tej szkole zaowocował nowym zainteresowaniem poety Ukrainą i ideami ukrainofilskimi. Bardzo drażliwą dla niego sprawą był fakt kierowania całą kompanią podchorążych przez dońskiego eks-Kozaka, który przeszedł ze swoją sotnią na polską stronę. W Równem Łobodowski zakochał się w Zuzannie Ginczance, poetce pochodzenia żydowskiego, która mieszkała tam z babcią. Zamordowanej w czasie drugiej wojny przez nazistów Zuzannie, Łobodowski zadedykował później tomik swoich wierszy Pamięci Sulamity (1987), a także wiele innych miłosnych wierszy.

W 1934 roku Józef Łobodowski próbował popełnić samobójstwo. Motywu tego czynu do końca nie wyjaśniono, ale do emocjonalnych wspomnień związanych z Ukrainą dołączyło się jeszcze jedno dramatyczne wspomnienie. Samo przebywanie poety na ziemiach ukraińskich kojarzyło mu się z mitycznym losem, który ciążył nad nim jak fatum. Na wykreowany przezeń obraz własnego losu składały się: wiara w swoje kozackie pochodzenie, pobyt w Kubaniu, bycie świadkiem rzezi kubańskich wiosek, dokonanej przez bolszewików, miłość w Równem i próba samobójstwa. Po powrocie do Lublina, Łobodowski łączył pracę ze studiami nad kulturą i historią Ukrainy, jak również badał ówczesną sytuację narodu ukraińskiego. Poeta prowadził styl życia podobny, jak mniemał, do kozackiego: hulanki, pijaństwo, burzliwe miłości itd., przez co zyskał opinię „kozackiego atamana”.

W 1935 roku Łobodowski przekroczył granicę polsko-radziecką, aby naocznie przekonać się o prawdziwości pogłosek o głodzie na Ukrainie. Należąc do lewicy, podtrzymywał kontakty z Komunistyczną Partią Zachodniej Ukrainy i brał udział w polsko-radzieckich kontaktach literackich. Wtedy Łobodowski dostrzegł prawdziwą twarz komunizmu, gdy zorientował się, że partia podporządkowuje sobie literaturę i traktuje ją jako narzędzie ideologicznej propagandy. Łobodowski dobrze wiedział, że po zniszczeniu Ukrainy nastąpi zniszczenie Polski. Po raz drugi zobaczył, jak z bolszewickich rąk ginie Ukraina. Tymczasem na Zachodzie umacniał się hitleryzm, rzucając swój złowrogi cień na Polskę. Oczywiście wrócił całkowicie wyleczony. Chociaż niektórzy krytycy tę niebezpieczną wyprawę uważali za wymysł poety, była ona konsekwencją jego żywiołowego charakteru. O pobycie w Kijowie poeta mówił także w wywiadzie dla pisma „Spotkania”: „Poza tym ja widziałem rzeczywistość… Odejście moje od lewicy też było związane ze sprawami ukraińskimi. Między innymi przyczyniła się do niego wiadomość o głodzie na Ukrainie, który został zorganizowany przez władze sowieckie w roku 1932”.

Widzimy, że zainteresowanie Łobodowskiego Ukrainą rozwijało się coraz bardziej. Po zerwaniu z komunizmem, twórca zdecydowanie opowiedział się za obroną spraw ukraińskich ― dostrzegamy to w licznych artykułach publicystycznych oraz utworach lirycznych. Początkowo pisarz krytykował politykę narodowościową rządu polskiego wobec Ukraińców, a po podpisaniu przez rząd umowy normalizacyjnej z przedstawicielami mniejszości ukraińskiej w 1935 roku, popierał dążenia do zbliżenia obu narodów i brał udział w wielu związanych z tym projektach. W 1934 roku otrzymał zamówienie od Ukraińskiego Instytutu Naukowego w Warszawie na przekład utworów Tarasa Szewczenki – z okazji przypadającej w 1936 r. siedemdziesiątej rocznicy śmierci poety. To była pierwsza cegiełka położona przez Łobodowskiego pod budowany w świadomości Polaków obraz kultury ukraińskiej. Poeta pragnął też ukazać więzi i wzajemne oddziaływanie kulturowe obu narodów. Przy Instytucie pracowała Komisja Badań Zagadnień Polsko-Ukraińskich, do której weszli wybitni uczeni z obu stron. Efektem tej działalności było złożenie przez Łobodowskiego-tłumacza w 1939 roku, w wydawnictwie F. Hoesicka, antologii literatury ukraińskiej. Łobodowski tłumaczył utwory poetów ukraińskich: Pawła Tyczyny, Jewhena Małaniuka, Ołega Olżycza i wielu innych. Antologia nie ukazała się jednak z powodu wybuchu wojny.

Jan Matkowski