Kryzys na Ukrainie zapisze się na kartach historii. Rozwój sytuacji wokół tego państwa wyznaczy nową erę geopolityki. Despotyczne Chiny i Rosja rzucają wyzwanie cywilizacji zachodniej. W tych warunkach niezwykle ważne jest zachowanie jedności cywilizacji euroatlantyckiej. To motyw przewodni artykułu opublikowanego na łamach amerykańskiego wydania The Washington Post.

Konfrontację Moskwy z Zachodem i groźby rosyjskiej inwazji na Ukrainę eksperci ds. stosunków zagranicznych i stratedzy wojskowi będą prawdopodobnie studiować przez dziesięciolecia, próbując zrozumieć teorie powstrzymywania i relacji między potężnymi państwami.

Przywódca USA Joe Biden prawdopodobnie miał nadzieję na to, że jego prezydentura, będzie tak spokojna, jak i jego postać. Chciał być popularnym przywódcą kraju. Początkowo Biden koncentrował się na wewnętrznym odrodzeniu Stanów Zjednoczonych i nie spodziewał się niebezpiecznej globalnej konfrontacji z Rosją czy Chinami.

Ale historia uczy, że prezydenci nie mogą pisać scenariusza. Okazało się, że Biden stanął w obliczu jednego z najpoważniejszych globalnych kryzysów we współczesnej historii. Jeden z urzędników administracji USA twierdzi, że grozi to wielowymiarowym zagrożeniem, podobnym do wojny o Kanał Sueski z 1956 r., która pomogła „złamać” Imperium Brytyjskie.

To historyczne echo podkreśla wysoką stawkę dla polityków stojących w obliczu największej inwazji na terytorium Europy od czasów II wojny światowej. Konsekwencje sięgają daleko poza kontynent europejski.

Rosja i Chiny ogłosiły we wspólnym oświadczeniu, że dążą do „nowej ery”, która zastąpi światowy porządek kierowany przez USA. Przywódcy Moskwy i Pekinu Władimir Putin i Xi Jinping zapowiedzieli szeroką współpracę.

Groźba rosyjskiej inwazji na Ukrainę jest pierwszym punktem tej współpracy, a konfrontacja z Chinami o Tajwan również może być tuż za rogiem.

Biden próbuje powstrzymać rosyjską inwazję na Ukrainę grożąc surowymi sankcjami w przypadku ataku Putina i dając jasno do zrozumienia, że Stany Zjednoczone nie pójdą na wojnę w obronie państwa, które nie jest członkiem NATO. Biden wie, że prawdziwym ramieniem Stanów Zjednoczonych w tym kryzysie i w konfrontacji z Chinami jest ścisła współpraca z sojusznikami i utrzymanie jedności.

Konfrontacja Zachodu z Federacją Rosyjską wokół Ukrainy stała się przykładem polityki powstrzymywania i jej granic. Stawki są wprost proporcjonalne dla USA i Rosji. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Ukraina ma mniejsze znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, ponieważ kraj ten jest geograficznie odległy. Ta nierównowaga interesów skłoniła Putina do podjęcia większego ryzyka, co sugeruje, że Biden prawdopodobnie nie byłby gotowy do eskalacji.

Stosunek Putina do Ukrainy graniczy z obsesją, a według niektórych doniesień niepokoi to nawet przywódców wojskowych bliskich szefowi Kremla. Kiedy na początku listopada dyrektor CIA William Burns po raz pierwszy przeczytał informacje amerykańskiego wywiadu o planowaniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, powiedział, że Putin miał całkowicie błędne poglądy, że najeźdźcy będą mile widziani [na Ukrainie] jako „wyzwoliciele”.

Na przykład chiński przywódca Xi Jinping rzadko przyjmuje tak emocjonalne podejście do polityki, a amerykańscy urzędnicy uważają, że może być sceptyczny wobec agresji Putina i lekceważenia zasad międzynarodowych.

Oprócz tego Chiny najprawdopodobniej rozumieją szkody, jakie rosyjska inwazja na Ukrainę może wyrządzić globalnym rynkom energetycznym i wzrostowi gospodarczemu. Ale takie obawy nie zostały uwzględnione we wspólnym oświadczeniu Putina i Xi o współpracy.

Chiny i Federacja Rosyjska faktycznie zaoferowały alternatywę dla światowego przywództwa USA.Przywódcy obu krajów powiedzieli, że ludzkość wkracza w nową erę „wielobiegunowości” oraz że „istnieje tendencja do redystrybucji władzy”,.

Nie wskazując bezpośrednio na Stany Zjednoczone, Putin i Xi skrytykowali „niektóre kraje” „promujące podejścia jednostronne” i „ingerujące w wewnętrzne sprawy innych państw”. Dwaj prezydenci próbowali nawet „zawłaszczyć” charakterystyczny dla Stanów Zjednoczonych temat demokracji, argumentując, że jest to „wartość uniwersalna, a nie przywilej ograniczonej liczby państw”. Mają jednak własną definicję demokracji.

Wspólna wypowiedź zawierała schematyczny język, ale znalazły się tam też „wstawki agresywne”. Rosja oświadczyła, że jest „przeciwko jakiejkolwiek formie niepodległości Tajwanu”, a Chiny, choć otwarcie nie pochwalały inwazji na Ukrainę, poparły sprzeciw Putina wobec rozszerzenia NATO i prozachodnich „kolorowych rewolucji” mających miejsce w byłych krajach sowieckich.

We wspólnym oświadczeniu Rosja i Chiny obiecały również, że obie strony będą walczyć ze Stanami Zjednoczonymi na globalnych forach regulacyjnych, takich jak Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny, gdzie zaproponują własne zasady dotyczące sfery informacyjnej. Być może Pekin i Moskwa szykują się do nowej zimnej wojny.

Biden powinien podkreślić to, czego nie mają Putin i Xi, ale ma Ameryka — demokratycznych sojuszników. Historia uczy również, że to sojusznicy mogą decydować w nadchodzącej bitwie o „nową erę geopolityczną”, podsumowuje wydanie.

Źródło: The Washington Post, tłum. Jagiellonia.org

ZOBACZ TAKŻE: