11 lipca 1943 roku na Wołyniu rozpoczęła się masowa akcja wymierzona w ludność polską przeprowadzona przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) nazwana ze względu na swój brutalny przebieg rzezią wołyńską. Rodzina kompozytora Krzesimira Dębskiego była jedną z wielu, które ucierpiały w wyniku tych wydarzeń. Artysta był gościem Polskiego Radia 24.

„Rodzice mieszkali na terenach Wołynia. Ojciec urodził się we Lwowie, ale dzieciństwo i młodość spędził w miasteczku Kisielin, gdzie urodziła się moja mama i gdzie zamordowani zostali moi dziadkowie. W 1938 roku na Wołyniu ludności polskiej było jedynie 12 proc., a w wyniku wydarzeń wojennych była to społeczność w dużej mierze bez mężczyzn, więc ukraińskie twierdzenia, że były to bratobójcze, symetryczne walki, wojna chłopska, są z gruntu nieprawdziwe, ponieważ po stronie polskiej naprawdę nie miał kto walczyć”

– wspominał Krzesimir Dębski.

Dziadek kompozytora był lekarzem, który zdecydował zaszyć się na wołyńskiej prowincji, gdzie leczył ludzi za darmo i udzielał się jako społecznik. Tam poznał swoją przyszłą żonę, Ukrainkę. – Oboje zginęli. Nawet Bandera pisał, że „najgorsi są mieszańcy”. Że „nigdy nie można ufać takich ludziom, którzy pochodzą z wielonarodowościowych związków” – podkreślił Dębski. – Dziadek był w społeczności postacią niezwykle popularną, mówił świetnie po ukraińsku, a będąc społecznikiem działa aktywnie na wielu polach. Kiedy z moją nieżyjącą już mamą odwiedziliśmy Kisielin i rozmawialiśmy z ukraińskimi kolegami mojej mamy z klasy w przedwojennej szkole, to wszyscy powtarzali, że jestem bardzo podobny do niego i z uśmiechem wspominali jego dobroć. A na pytanie mojej mamy o to czemu w takim razie go zamordowali, odpowiadali, że „tak trzeba było” – mówił kompozytor.

W 2016 roku ustanowiono odznaczenie cywilne, które ma honorować tych obcokrajowców, którzy w latach 1917-91 na terenach dawnych Kresów Wschodnich ratowali Polaków.

Zdaniem gościa Polskiego Radia 24 niewielu znajdzie się tych, którzy przyjęliby Krzyż Wschodni. „Ci którzy ratowali Polaków, boją się przyjmować tej odznaki. Boją się sąsiadów, którzy wciąż wypierają się tych wydarzeń” – ocenił Krzesimir Dębski.

Więcej w całej rozmowie – TUTAJ>>>

Źródło: Fronda.pl, Polskie Radio

ZOBACZ TAKŻE:

Krzesimir Dębski: Właściwie w każdym oddziale UPA był sowiecki instruktor