Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin powiedział dzisiaj, że Ukraina zaczęła funkcjonować, niczym element wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Wypowiedź ta padła w rozmowie z dziennikarzem telewizji „112-Ukraina”.
„Dlaczego zmierzamy w stronę NATO? Ano dlatego, że to jedyny sojusz, który nie jest oparty tylko na sile, ale również na wartościach” – przekonywał ze swadą minister.
„Wielu nie pamięta, że podczas niedawnego szczytu NATO w Warszawie zadeklarowaliśmy, że do roku 2020 spełnimy wszystkie standardy w wymiarze bezpieczeństwa i obrony ” – kontynuował Klimkin.
Oczywiście można powiedzieć, że Ukraina próbuje w tych sprawach prowadzić politykę faktów dokonanych, która w którymś momencie zderzy się brutalnie z rzeczywistością.
Podobnie ględził Kościuszko, mówiąc, że w 1806 roku nie należało wiązać się z Napoleonem. A z kim – u licha? – z Aleksandrem? Mieliśmy tego próbkę w latach 1815-1830 i skończyło się serdecznym… rozbratem.
Samemu pójść też się nie dało, bo byliśmy za słabi.
Tymczasem polscy politycy tamtego okresu wciągali Napoleona coraz bardziej w sprawy polskie, aż ten – początkowo zupełnie letni – dostrzegł w nich w końcu najwierniejszych sojuszników.
Stawiam tezę, że spragniona usankcjonowanej przynależności do Zachodu Ukraina będzie najtrwalszym i najważniejszym ogniwem Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Dla poobijanej przez historię Polski to dobra wiadomość. Po raz pierwszy mamy szansę nie być frontowym zderzakiem, chociaż ze smutkiem konstatuję, że takie ryzyko wezmą na siebie ci, którzy uważają nas za swych najlepszych przyjaciół.
Jedynym problemem wydaje się samo NATO; jego liderzy mogą przerazić się wizji wyrwania Ukrainy z (post)sowieckiej strefy wpływów, no bo przecież Rosja… Widzę tu doraźną rolę Polski, która powinna za naszym południowo-wschodnim sąsiadem lobbować, ILE SIĘ DA.
Jagiellonia.org / Kresy24.pl / Dominik Szczęsny-Kostanecki
Ostatnie komentarze