Wznowionym na Wschodniej Ukrainie walkom „towarzyszy nowa, choć słaba nadzieja na uregulowanie, które wyraża się w postaci zamiaru administracji Trumpa osiągnąć całkowite porozumienie z Rosją, które by rozwiązało ukraiński konflikt raz i na zawsze, być może, nawet przywróciwszy integralność terytorialną kraju”, pisze w amerykańskim wydaniu Foreign Policy Aleksander Motyl, historyk i politolog ukraińskiego pochodzenia i profesor politologii na Uniwersytecie Rutgersa (New Jersey). „Problem polega na tym, że uregulowanie na tych zasadach, które ogłosiła Ukraina, nie będzie w jej interesie, i, prawdopodobnie, Rosja na to właśnie liczy”, – uważa politolog.

Wg Motyla, obecna sytuacja na Donbasie – pół zamrożony konflikt – „stała się najlepszą opcją dla Kijowa”. „Gdyby Rosja nie okupowała Donbasu po rewolucji Euromajdanu w 2014 roku, Kijów nie byłby w stanie podjąć się reform strukturalnych i wybudować coraz bardziej stabilne i demokratyczne państwo przy wsparciu patriotycznie nastawionych obywateli, – pisze politolog. – Ponieważ rosyjska okupacja Donbasu – oraz anty-ukraińsko nastawionego Krymu – zmusiła Moskwę władować na siebie ekonomiczny ciężar dwóch depresyjnych regionów, nic dziwnego, że Ukraina wcale się nie spieszy z realizacją mińskich porozumień i przejęciem Donbasu pod swe skrzydło”. Moskwa zaś, jak mówi historyk, „nadal wspiera drogą ekonomiczną i wojskową bieżący konflikt, który utracił swą atrakcyjność i stał się ciężarem.

Jednak ta „daleka od idealnej równowaga była zepsuta przez wybranie Donalda Trumpa”, uważa Motyl. Wojskowa eskalacja – to scenariusz, przy którym Putin wykorzysta przyjście nowej administracji USA jako pretekst do inwazji na pełną skalę w celu zdobycia Wschodniej Ukrainy – „mało prawdopodobna, ale nie jest niemożliwa”, sądzi politolog. Bardziej prawdopodobne, że Putin „będzie wykorzystywał okupowany Donbas, aby uzyskać ustąpienia w innych kwestiach – w sprawie zniesienia sankcji gospodarczych bądź też współpracy w zakresie utrzymania reżimu Bashara al-Assada w Syrii”. Następnie Putin wyprowadzi wojska z Ukrainy, przestanie pomagać separatystom i zawiadomi Kijów, że może zabrać swe tereny”, – przypuszcza Motyl.

Kijów nie zmoże odrzucić takiej propozycji, ale konsekwencje tego będą katastrofalne, uważa autor artykułu. Zwyciężywszy separatystów w wojnie na całą skalę, Kijów będzie musiał „dokonać ogromnych inwestycji w odbudowę zniszczonego regionu i spróbować zapewnić sobie wsparcie nastawionej antyukraińsko ludności”. I wtedy Donbas znowu zacznie „ciągnąć do tyłu” ukraińską politykę, jak to było po ogłoszeniu niepodległości państwa w 1991 roku, przekonany Motyl. „Napięcie polityczne się zwiększy, znowu pojawi się polaryzacja wschód-zachód, Kijów stanie się bezsilny pod względem politycznym i gospodarczym, Putin zaś osiągnie to, czego chciał, – ą właściwie głęboko niestabilnej Ukrainy, – ale przy tym nie będzie musiał nadal finansować tlącego się konfliktu w skazanej pod względem ekonomicznym enklawie”, – pisze politolog.

„Status quo, występujący w ciągu minionych dwóch lat, pewnie nie długo jeszcze potrwa, – mówi się w artykule, – i dlatego Ukraina musi rozwijać realistyczną, uwzględniającą nowe warunki geopolityczne strategię, dot. okupowanego Donbasu, oraz przygotować się do każdej rzeczywistości, którą mogą przygotować jej Trump i Putin”.

„Jaka by nie była decyzja Kijowa, w pierwszej kolejności Ukraińcy muszą zdecydować się, co jest dla nich ważniejsze: niepodległość czy integralność terytorialna”, – podsumowuje autor.

Jagiellonia.org / Foreign Policy / tłum. Irena Rudnicka