Pentagon zaoferował pomoc finansową rodzinom ofiar amerykańskiego nalotu odwetowego w Kabulu, do którego doszło 29 sierpnia br. Jego ofiarą padło 10 Afgańczyków współpracujących z siłami Koalicji.

Jak poinformował rzecznik Departamentu Obrony, wysoki rangą urzędnik tej instytucji, Colin Kahl zaproponował rodzinom dziesięciu Afgańczyków – ofiar amerykańskiego nalotu odwetowego w Kabulu, do jakiego doszło podczas ewakuacji wojsk sojuszniczych i ich afgańskich sprzymierzeńców latem tego roku.

Do zdarzenia doszło po samobójczym zamachu na lotnisku w Kabulu mających na celu przyspieszenie ewakuacji sił Koalicji. W czasie nalotu zginął Zemari Ahmadi oraz dziewięciu jego krewnych. Wszyscy pracowali dla organizacji non-profit wspierającej obalony rząd Abdullaha.

Początkowo dowódcy amerykańskich sił zbrojnych utrzymywali, że operacja odwetowa odniosła sukces – na dowód pokazywano zwłoki członka ISIS rzekomo odpowiedzialnego za zamach. Jednakowoż późniejsze śledztwo wykazało, że prawdopodobnie żaden członek ISIS nie został zabity, a sam atak „był tragiczną pomyłką”.

Oferta została przekierowana do Nutrition and Educational International – organizacji non-profit z siedzibą w Kalifornii, powołanej dla podnoszenia poziomu życia afgańskich rodzin. Rzecznik Pentagonu nie wyjawił, ani wysokości proponowanej kwoty, ani czy wystosowane oferty zostały przyjęte.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że całemu nieszczęściu, jak w soczewce skupiającemu nieudolność okazaną podczas ewakuacji Afganistanu, można było uniknąć, gdyby postanowiono rozłożyć ją w czasie, a w razie pogarszania się sytuacji – chwilowo z niej zrezygnować. Tymczasem wysiłek 20 lat demokratyzacji kraju poszedł na marne.

Dominik Szczęsny-Kostanecki, Jagiellonia.org