Największym problemem współczesnej polityki historycznej Ukrainy jest to, że – przez niepohamowaną chęć wybielenia OUN – Ukraiński Instytut Narodowej Pamięci zatapia Ukrainę. Niszczy jej autorytet międzynarodowy i z całą energią nie tylko pozbawia sprzymierzeńców w świecie, ale także przekształca w pariasa – pisze lwowski historyk Wasyl Rasewycz w art. „Aby pamiętali” opublikowanym na portalu zaxid.net.

Faktyczna sytuacja jest następująca: nie ma tygodnia bez nieprzyjemnych niespodzianek przynoszonych nam przez ukraińską politykę historyczną. Można długo stosować uniki w stosunku do sąsiadów, wskazując na ich tak samo nie zawsze dobre posunięcia (i to jest prawda). A u nas, argumentujemy, trwa wojna, dlatego nasza polityka pamięci podyktowana jest przez okoliczności wojenne. Tak więc do podniesienia ducha bojowego potrzebujemy takich bohaterów historycznych, którzy walczyli o niepodległość Ukrainy z bronią w rękach. Potrzebujemy ich do skonsolidowania narodu ukraińskiego na rzecz walki z współczesnym agresorem. Zgodnie z tą logiką sąsiedzi powinni po prostu zamknąć oczy na nie zawsze poprawne i szlachetne czyny naszych bohaterów historycznych.

Ale cały problem polega na tym, że w czasie II wojny światowej, w tym strasznym kotle Ukrainy zachodniej, wśród ludzi trzymających broń w rękach – bohaterów nie było. A to, na co kreatorzy ukraińskiej polityki historycznej proponują zamknąć oczy, w normalnym systemie wartości moralno-etycznych zasługuje często na wieczne potępienie. Tutaj bohaterami w żadnym wypadku nie byli ci, którzy zabijali – bez względu na to, jak bardzo szlachetnymi motywami się kierowali i do jakiego celu dążyli. Jeśli brali udział w mordowaniu ludności cywilnej, czystkach etnicznych i Holokauście, a następnie walczyli przeciwko reżimowi sowieckiemu, być może nie tylko w celu uniknięcia kary za poprzednie czyny – nie ma możliwości zaliczenia ich do bohaterów. Ponieważ bohaterowie przeszłości, z definicji, są wybierani i wyznaczani w celu dydaktycznym (edukacyjnym). Nie tylko aby o nich pamiętać, ale także aby brać z nich przykład. Ale czy naprawdę chcemy, aby nowe pokolenia Ukraińców wychowywały się na takich wzorach?

I nie jest ważne to, że polski Sejm na podstawie badań historyków przyjmuje uchwałę o zbrodniczej działalności OUN i UPA podczas przeprowadzania czystek etnicznych na Wołyniu, ani nawet to, że Polacy bezrefleksyjnie postrzegają działania swoich formacji paramilitarnych i zabijanie przez nie ukraińskiej ludności cywilnej jako „akcje odwetowe”. Dla współczesnych Ukraińców najważniejszy jest wymiar moralno-etyczny. Czy pozwolimy, aby młodzi Ukraińcy postrzegali jako heroizm działania postaci historycznych, które uczestniczyły w rozstrzeliwaniu cywilów, kobiet, niemowląt, kilkuletnich dzieci i nastolatków, starych i młodych, wrzucały ich do płonących domów, stodół, topiły w studniach, rąbały siekierami i zaciskały pętle na ich szyjach? Czy zgodzimy się na wprost barbarzyńską manipulację, kiedy zbrodniarze, od stóp do głów zbryzgani ludzką krwią, którzy po porzuceniu haniebnej służby w ukraińskiej policji pomocniczej poszli do lasu i stali się rdzeniem kadrowym UPA, nagle stali się nieskazitelnie biali jak śnieg i trafili do podręczników szkolnych, ale już jako bohaterscy powstańcy?

Jeśli się na to zgodzimy, to musimy pamiętać, że tutaj nie chodzi już tylko o rewizję rezultatów II wojny światowej, ale także o coś głębszego – o moralno-etyczny relatywizm. Choćby nie wiem jak obecni kreatorzy pamięci historycznej z Ukraińskiego Instytutu Narodowej Pamięci próbowali twierdzić, że mamy prawo do naszej własnej historii, do naszych bohaterów, i nikt nie będzie nam wskazywał, kogo i jak honorować, prędzej cały świat od nas się odwróci, niż zgodzi się na honorowanie wrogów koalicji antyhitlerowskiej lub usprawiedliwianie zbrodni przeciwko ludzkości.

Obecnie trwa zaciekła dyskusja dyrektora UINP Wołodymyra Wiatrowycza, który jest osobiście odpowiedzialny za fatalnie nieudaną politykę historyczną Ukrainy, z amerykańskim badaczem Jaredem McBride’m. Obaj historycy opierają się na tej samej sprawie archiwalnej Lejby-Icka Dobrowskiego, przebywającego w szeregach UPA, ale wyciągają diametralnie przeciwne wnioski. Na podstawie tego odosobnionego przypadku Wołodymyr Wiatrowycz stwierdza brak antysemityzmu w OUN i UPA, jednocześnie próbuje zignorować oświadczenia składane przez Dobrowskiego podczas przesłuchania w NKWD. A Jared McBride, opierając się wyłącznie na faktach wynikających z akt sprawy, uzyskanych podczas przesłuchania, pokazuje, że Dobrowski trafił do ukraińskich nacjonalistów ukrywając swoje pochodzenie narodowe. Wiatrowycz buduje swoją koncepcję na założeniu, że w UPA wiedziano o żydowskim pochodzeniu Dobrowskiego. Stara się podważyć tezy McBride’a stosując argument rzekomego nie uwzględnienia specyfiki źródła. Ponieważ akta sprawy Dobrowskiego – to protokół przesłuchania przeprowadzonego przez sowieckie organy represyjne. A na takim przesłuchaniu, jak mówią, nawet własną matkę zdradzisz na torturach, nie mówiąc o oczernianiu ukraińskich nacjonalistów.

I tu rzeczywiście pojawia się pytanie: a dlaczegóż to mielibyśmy wierzyć w fantazje i domysły Wiatrowycza, ale nie wierzyć w interpretację naukowca, tym bardziej, że jego koncepcja w pełni wpisuje się w ogólną logikę wydarzeń? Dlaczego kontrowersyjny, odosobniony przypadek należy zaliczyć na korzyść fikcyjnej teorii mającej na celu wybielenie OUN, i nie wierzyć w naukową analizę odpowiedzialnego naukowca?

Największym problemem współczesnej polityki historycznej Ukrainy jest to, że – przez niepohamowaną chęć wybielenia OUN – Ukraiński Instytut Narodowej Pamięci zatapia Ukrainę. Niszczy jej autorytet międzynarodowy i z całą energią nie tylko pozbawia sprzymierzeńców w świecie, ale także przekształca w pariasa. Mało skomplikowany schemat – kanon o rewolucyjnej OUN i walce narodowowyzwoleńczej UPA w charakterze głównego fundamentu ukraińskiej polityki historycznej – jest niezwykle szkodliwy dla Ukrainy. Nie pozwala Ukraińcom zrozumieć własnej przeszłości.

Oszerne fragmnety tekstu w przekładzie na język polski za portalem suozun.org. Tu zaś cały oryginalny tekst w języku ukraińskim: „Щоб пам’ятали. Історія з розстрілом 27 євреїв села Судче”

Kresy24.pl /suozun.org / zaxid.net