W niedzielę, 24 października, w żytomierskim teatrze im. Iwana Koczerchy miał miejsce koncert pieśni ukraińskiej w wykonaniu Oksany Muchy z zespołem.

Końcowy werdykt publiczności w zasadzie mówi wszystko. Gromka owacja na stojąco, pogwizdywania (inaczej niż w Polsce – nie musza oznaczać dezaprobaty) i kolejne prośby o bis przemawiają do wyobraźni lepiej, niż niejedna recenzja.

A jednak parę słów powiedzieć warto – najsampierw o artystce. Urodzona w 1981 r. Oksana Mucha na szerokie wody wypłynęła po tym, jak w 2019 wygrała konkurs muzyczny The voice of Ukraine (odpowiednik The Voice of Poland).

Jak sama podkreśliła – dziękując Żytomierzanom za oddane wówczas głosy – jest pierwszą zwyciężczynią tego konkursu śpiewającą wyłącznie piosenki ukraińskie, bez przymieszki anglo- czy rosyjsko-języcznej.

Widać, że ojczyzna nie dla niej pustego pojęcia, ale zajmuje ważne miejsce w jej życiu. Nie chodzi tu bynajmniej o pięknie wyszywaną suknię sceniczną, czy o wzniesiony podczas koncertu okrzyk „sława Ukraini”. To nic nie kosztuje.

W roli ukraińskiej patriotki uwiarygadnia ją fakt, iż przy świszczących wokoło kulach występowała w Mariupolu, Kramatorsku, Sieiwierodoniecku, Słowiańsku. Po to, by umęczeni żołnierzy choć na chwilę mogli zapomnieć o toczącej się wojnie.

Wczoraj wybrzmiały doskonale wszystkim znane piosenki: Wołodymyra Iwasiuka – m.in. „Czerwona Ruta” czy „Ja pidu w daleki hory”; przedwcześnie zmarłej piosenkarki ukraińsko-amerykańskiej Kwitki Cisyk, a także utwory napisane specjalnie dla Oksany Muchy.

Blisko dwugodzinny koncert minął, jak jedna chwilka.

Tomasz Mazurkiewicz