Ze względu na wyjątkowo ciepłe i bezśnieżne zimy, a także brak deszczu na wiosnę, zaopatrzenie w wodę na okupowanym Półwyspie Krymskim drastycznie spadło. W niektórych miejscach brakuje 30%, a w innych dwie trzecie. Poinformował o tym portal Kresy24.pl powołując się na ukraińską gazetę „Obozrewatiel”.

Rosyjskie władze na Krymie przyznają, że już teraz występują braki w zaopatrzeniu w wodę. Według danych krymskich zakładów wodociągowych całkowite zapasy wody w zbiornikach wynoszą 113,7 mln metrów sześciennych, czyli o 98 mln mniej od normy. „Jeszcze nie pamiętam takiej sytuacji. Były susze, ale nie do tego stopnia, aby do środka zbiornika można by dojść idąc po dnie. Poziom wody obniża się również w studniach. Latem nie będzie czym podlewać ogrodów, a bez nich nie przeżyjemy” – skarży się jeden z mieszkańców Symferopola.

Z kolei krymski bloger Zair Bakkal na swoim kanale w YouTube poinformował, że na początku marca pojechał nad zbiornik wodny w Symferopolu. „Uderzyło mnie to, co zobaczyłem. Ogromne obszary, na których były miliony metrów sześciennych wody, wyschły. Można chodzić po dnie. Symferopolski i Partizanski zbiorniki wodne znikają na naszych oczach” – opisał swoje wrażenia.

Biją na alarm także rosyjskie władze okupowanego Krymu. „W krymskich zbiornikach wodnych jest teraz krytycznie mały zapas wody. Uważam, że nie można opóźniać wprowadzenia sytuacji nadzwyczajnej w celu ograniczenia skutków suszy. Na przykład w Biełgorodzkim zbiorniku wodnym zostało 8 milionów metrów sześciennych wody. Co sekundę wycieka z niego 2,5 metra sześciennego do Kanału Północnokrymskiego. Oznacza to, że woda skończy się w końcu maja – początku czerwca. A co stanie się z zaopatrzeniem w nią Kercza, Sudaka, Teodozji, wsi na wschodzie Krymu?” – napisał na Facebooku dyrektor słynnego parku lwów „Taigan” Oleg Zubkow, który poparł okupację Krymu w 2014 roku.

Mieszkańcy półwyspu gromadzą wodę już od wiosny. W wielu ogrodach stoją baniaki i beczki, w których gromadzi się wodę do podlewania roślin. Niektórzy przenoszą się już w inne miejsca, gdzie przynajmniej są studnie i można pobierać tam wodę. Z braku wody coraz częściej zaczyna dochodzić do konfliktów i awantur o dostęp do studni.

„W celu gromadzenia wody, okupanci muszą zainwestować środki finansowe: budować wodociągi i oczyszczalnie ścieków. Ale nie chcą tego robić. Oszczędzają na mieszkańcach Krymu, wolą wydawać pieniądze na wojnę” – powiedział Andrij Senczenko, były deputowany ukraińskiego parlamentu. Uważa on też, że jeśli Ukraina zgodzi się na dostawy wody na półwysep, Rosjanie pozostaną na Krymie jeszcze długo, a zaoszczędzone środki będą wydawać na wojnę z Ukrainą.

Przypomnijmy, 11 lutego br. na antenie jednego z ukraińskich kanałów telewizyjnych przewodniczący partii „Sługa ludu” Dawid Arahamija powiedział, że zgodziłby się na dostawy wody na okupowany Krym w zamian za wycofanie wojsk rosyjskich z Donbasu. Dyrektor Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Jermak nazwał to oświadczenie osobistą opinią Arahamiji.

Później Arahamia przeprosił Ukraińców za słowa „wyjęte z kontekstu” na temat zaopatrzenia w wodę okupowanego Krymu. Na początku marca premier Denis Szmygal powiedział, że Krym to Ukraina, mieszkają tam ukraińscy obywatele i nie zostanie im zablokowany dostęp do wody.

Źrodło: Obozrevatel.com, Kresy24.pl