Propaganda w mediach, „fake newsy” i sposoby reagowania na propagandę rosyjską na Zachodzie, a także alternatywa dla kremlowskich mediów rosyjskojęzycznych na terenie dawnego Związku Radzieckiego, to tematy omawiane podczas konferencji „Media-Rosja. Nowe zagrożenia propagandowe”, zorganizowanej 4 października przez Fundację Wolność i Demokracja na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Międzynarodowe grono ekspertów zastanawiało się nad cechami rosyjskiej wojny propagandowej oraz nad wyzwaniami dla unijnej komunikacji strategicznej.

W spotkaniu, zorganizowanym w Auli Jana Pawła II na Uniwersytecie im. Kard. S. Wyszyńskiego w Warszawie, udział wzięli min. medioznawcy z UKSW, dziennikarze i publicyści z Polski, Białorusi, Ukrainy, Litwy, Rosji i Gruzji. Punktem wyjścia do dyskusji była rezolucja przyjęta w ubiegłym roku przez Parlament Europejski, autorstwa polskiej europosłanki Anny Fotygi, w której wyraża się zaniepokojenie coraz silniejszą i wymierzoną w UE propagandą ze strony Rosji oraz tzw. Państwa Islamskiego i innych grup terrorystycznych.

Podczas pierwszej sesji nt: „Medialna polityka Rosji – historia i teraźniejszość” prowadzący ją profesor Piotr Drzewiecki, medioznawca z UKSW, zwrócił uwagę na konieczność właściwego zdefiniowania problemów związanych z rosyjską wojną propagandową. Piotr Łuczuk, doktorant z tejże uczelni mówił o zmasowanych działaniach agresora wymierzonych przez opresyjny system dezinformacji w całe państwa, w systemy polityczne. Jego zdaniem wojna hybrydowa to zakamuflowane wrogie działania wobec społeczności, których celem jest podporządkowanie całych terytoriów, uzależnienie lub wywieranie na nie wpływu. To ingerencja w wybory rządzących w niektórych państwach, tak by wynik tych wyborów działał na rzecz agresora.

Paneliści zastanawiali się też, czy można propagandę zwalczać inną propagandą. Uczestniczący w debacie prof. Grzegorz Łęcicki przypomniał, że na początku propaganda oznaczała krzewienie wiary. Ten pozytywny wydźwięk zmienił dopiero totalitaryzm. I być może kontrpropaganda może być po prostu nazwana doinformowaniem lub promocją swoich informacji.

Na temat wojny propagandowej, prowadzonej przez Rosję na terenie Litwy i Ukrainy opowiadali dziennikarze Antoni Radczenko i Siarhei Pieliasa. W swoich wystąpieniach wymienili najczęściej powtarzające się schematy uprawiania propagandy w sieci i prasie, jak m.in. podkreślanie słabości państwa litewskiego lub ukraińskiego, zależności rządów tych krajów od Unii Europejskiej, którą to przedstawia się jako wrogi wobec suwerenności państwa biurokratyczny reżim. A także nagłaśnianie przykładów korupcji wśród lokalnych polityków, w celu wywołania podejrzeń istnienia sieci kryminalnych powiązań między politykami i biznesmenami.

Wśród najczęstszych „chwytów” stosowanych przez rosyjską propagandę na Litwie i Ukrainie jest również tworzenie nieprawdziwych informacji – znanych powszechnie jako „fake news” – które oddziałują silnie na emocje odbiorcy. Tak silnie, że nie sprawdza on źródeł ich pochodzenia, ich prawdziwości. Wśród przykładów tego typu działań przypomniano informację o szalejącej na Ukrainie epidemii gruźlicy, która zagraża populacji europejskiej.

Dr. Adama Lelonek z Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji zgłosił postulat inwestowania we wczesną edukację społeczeństwa w zakresie rozpoznawania manipulacji w mediach masowego przekazu. Jego zdaniem jednym z priorytetów są szkolenia, kursy czy programy edukacyjne dla młodych dziennikarzy i analityków, dzięki którym potrafiliby odróżnić informację prawdziwą od spreparowanej.

Jak podkreślił Jerzy Haszczyński, kierownik działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”, należy mówić o „reakcji na propagandę rosyjską na Zachodzie, a także o zaproponowanie alternatywy dla kremlowskich mediów rosyjskojęzycznych na terenie dawnego Związku Radzieckiego, w państwach, w których ilość ludności rosyjskojęzycznej jest wysoka, a także dla samej Rosji”.

„Przegrywamy w każdej z tych dyscyplin na całej linii. Od paru lat mówi się o rosyjskojęzycznym kanale telewizyjnym, stworzonym przez Unię Europejską, zwłaszcza po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Oficjalny budżet telewizji Russia Today to około 300 milionów euro; gdy była dyskusja o unijnej telewizji po rosyjsku – nie doprowadziła zresztą do żadnych konkluzji – mówiło się o tym, że ktoś da milion, ktoś inny jest biedniejszy, może da 500 tys. i tak dalej. To pokazuje jakie jest realne zainteresowanie tym projektem” – powiedział Haszczyński.

Jak zauważył, problemem jest również to, że „kanały rosyjskie są po prostu dobre. Są wypełnione celebrytami, filmami, serialami”. „Rosyjskie główne media wkraczają pod strzechy w ten sposób, że pokazują teleturnieje, seriale, wielkie produkcje filmowe i widowiska sportowe. A przy okazji – wiadomości. I może ktoś wyjdzie z pokoju między jednym programem, a drugim i informacja do niego nie dotrze, ale do większości jednak trafi” – powiedział Haszczyński.

„Zrobienie czegoś symetrycznego przez Unię jest utopią”- ocenił. „To rywalizacja nie liczącego się ze środkami państwa autorytarnego ze skłębioną milionami przepisów i uzależnieniem od wyborców Unią, mającą 28 członków” – podkreślił Haszczyński.

Medioznawca z Mińska Pauliuk Bykouski mówił o wpływie kremlowskiej propagandy na społeczeństwo białoruskie, rosyjskie i ukraińskie. W sytuacji, gdy ponad 65 procent mediów na Białorusi to media rosyjskie, a pozostałe wykorzystują na swoich antenach i w eterze kontent rosyjski, nie dziwi fakt, że oddziaływanie treści sączonych przez Kreml jest tak duże. Ekspert przytoczył badania rodzimego socjologa- profesora Andrieja Wardamackiego, z których wynika, że wpływowi propagandy medialnej ulega ponad 60 proc. Białorusinów, Ukraińców – 25 proc., a Rosjan 78.

Politolog z Białorusi Aleksander Klaskouski zwrócił z kolei uwagę na skłonność zachodnich mediów do nadmiernej demonizacji Rosji, Putina i rosyjskiej propagandy. Ta ujawniła się szczególnie podczas relacji z manewrów Zapad-2017 r.

– Zachodnie media wręcz udowadniały, że białoruska armia to część rosyjskiej, a przecież doszło do konfliktu. Łukaszenka nie pojechał obserwować manewrów razem z Putinem, bo nie chciał sprawiać wrażenia, że zdaje mu raport.

Jego zdaniem na Białorusi z rosyjską propagandą należy walczyć na dalekich rubieżach – Ukrainie i Białorusi. Klaskouski uważa, że jedynie niezależne media mogą przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie. A w wyniku prowadzonej przez UE w stosunku do Białorusi Realpolitik wsparcie dla nich spadło. Ekspert przytoczył też badania zaufania do mediów po wiosennych protestach społecznych – gwałtownie wzrosło zaufanie dla mediów niezależnych, w tym Biełsatu. Spadło wyraźnie zaufanie do państwowych.

Jakie wnioski płyną z konferencji?

Władimir Putin nie szczędzi środków na wojnę hybrydową z Zachodem, a Unia Europejska nie jest przygotowana, by odpowiednio reagować na wpływ informacji sączonej przez kremlowską machinę propagandową. Skala działań Rosji i UE, ma się jak zastosowanie broni masowego rażenia i pistoletu na kapiszony. Największa stacja o zasięgu ogólnoświatowym finansowana przez Kreml pochłania rocznie setki milionów euro. Tymczasem „tajna broń” Europy – Stratcom East Task Force, to grupa ekspertów powołana przez Europejską Służbę Działań Zewnętrznych składająca się z kilku osób, borykająca się z brakiem funduszy. Na temat zapowiadanego szumnie kanału w języku rosyjskim, mającego być odpowiedzią na Russia Today – na razie cisza. Czyżby nie stać Brukseli na taki wydatek? A może unijni urzędnicy wolą nie dostrzegać problemu. To chyba bardziej prawdopodobne, skoro większość przywódców państw UE najchętniej podpisałoby się pod decyzją zniesienia sankcji wobec Moskwy.Konferencję „Media – Rosja. Nowe zagrożenia propagandowe” została zorganizowana przez Fudację Wolność i Demokracja w ramach konkursu Dyplomacja Publiczna 2017 MSZ, we współpracy z Instytutem Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Wydziału Teologicznego UKSW, pod medialnym patronatem portalu Kresy24.pl, Telewizji Biełsat i przy współpracy medialnej Polskiej Agencji Prasowej oraz radiowej Trójki.

Jagiellonia.org / Kresy24.pl / PAP / belsat.eu / radiozagranica.pl