Senator Jan Żaryn (Prawo i Sprawiedliwość) stał się znany na Ukrainie po głośnym oświadczeniu, że Ukraina ma szansę stać się częścią Europy, jeśli zrezygnuje z oddawania honorów OUN i UPA. Dziennikarzom PoloNews udało się zadać kilka pytań dotyczących ostatnich wydarzeń w stosunkach polsko-ukraińskich. 

 Początek 2017 roku zaznaczył się w polsko-ukraińskich stosunkach dość dziwnie. Prezydentowi miasta Przemyśla Robertowi Chomie zakazano wjazdu na Ukrainę, a po upływie 10 dni zakaz został uchylony, prawdopodobnie z powodu osobistej interwencji prezydenta Poroszenki. Jak Pan ocenia te wydarzenia i czego należy oczekiwać?   

Nie znamy wszystkich okoliczności tej sprawy. Ani dlaczego Robert Choma nie został wpuszczony na Ukrainę, ani dlaczego postanowiono odwołać swoją własną decyzję. Uważam, że tłumaczenie się błędem technicznym nie może zostać uznane za wystarczające. Cała sprawa daje nam Polakom do zrozumienia, że musimy być stanowczy, ponieważ prawdziwa przyjaźń wykuwa się tylko we wzajemnej szczerości. Chcę podkreślić, że jakakolwiek próba, czy to po stronie polskiej, czy to po stronie ukraińskiej, podważenia drogi prowadzącej do rzeczywistej, a nie udawanej przyjaźni, i budowania pojednania na nieprawdzie, będzie przez stronę polską kontrowana.

 Jarosław Kaczyński powiedział otwarcie to, co prawdopodobnie powiedział do Petra Poroszenki na zamkniętym spotkaniu w grudniu 2016 roku: „Ukraina musi zmienić swoją politykę historyczną”. Na czym ma polegać ta zmiana? Co konkretnie musi zmienić Ukraina, czy musimy zlikwidować pomniki, przyjmować uchwały parlamentarne, sporządzać listy nazwisk? Jakich zmian i kroków oczekują Polacy?

Przede wszystkim chcę powiedzieć, że i Polacy, i Ukraińcy mają swoje aktualne od dziesięcioleci i bieżące problemy związane z polityką historyczną. Odpowiednio każdy niech wykonuje swoje zadania. Zadaniem Polski i Polaków jest zadośćuczynienie tym wszystkim, którzy w różnych okresach polskiej historii doświadczyli bardzo wyraźnego zła okupacji lub prześladowań, w tym przypadku mówimy o prześladowaniach dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich. Bez wątpienia, zło związane z ukraińskimi nacjonalistami bardzo mocno odcisnęło się na pamięci zbiorowej znacznej części narodu polskiego. Nie artykułowanie prawdy o tych wydarzeniach przez wiele lat, niewątpliwie, jest naszym wewnętrznym polskim błędem, ale my naprawiliśmy ten błąd, i jest oczywiste, że nasze wewnętrzna decyzja jednocześnie rzutuje na ukraińską rzeczywistość.

Bez wątpienia strona polska oczekuje, że państwo ukraińskie znajdzie takie instrumentarium, dzięki któremu zdoła oddziaływać tak mocno na własne struktury państwowe i własne społeczeństwa w ogóle, aby w przyszłości nigdy w życiu Ukraina jako państwo i jako naród nie honorowała morderców, tych, którzy w akcie ludobójczym mordowali naród polski.

Jest to oczekiwanie oczywiste, w rzeczywistości jest to – warunek Sine qua non uporządkowania spraw między przyjaciółmi, naszych stosunków dobrosąsiedzkich, jeśli nie spełnimy tego podstawowego warunku – nie możemy nazywać się przyjaciółmi.

2017 rok obfituje w rocznice, w pewnej mierze dotyczące obu naszych państw. Z jednej strony jest to rocznica operacji „Wisła”, z drugiej strony 75. rocznica utworzenia UPA (pod kierownictwem OUN-B). Czy przewidziane są jakieś wspólne uroczystości lub wspólne odniesienie się do tych wydarzeń w Polsce, ponieważ operacja Wisła  bezpośrednio dotyczy obu naszych państw.

W tym roku, podobnie jak w poprzednich latach, będziemy obchodzić okrągłe bolesne rocznice i powinniśmy być przygotowani na wyzwania związanych z tymi datami. Bezsprzecznie, do tych bolesnych dat należy operacja „Wisła” z 1947 roku. Bez wątpienia, po polskiej stronie ważna jest refleksja nad tym, co było obowiązkiem, a co nie było konieczne. Jako historyk chcę powiedzieć, że akcja „Wisła” została zorganizowana przez władze komunistyczne, a nie władze polskie, ale odbywała się zgodnie z oczekiwaniami znacznej części polskiego społeczeństwa, niezależnie od tego, czy w tym społeczeństwie u władzy byli komuniści, czy nie.

Oczekiwania były jednoznaczne, nawet gdyby nasz ówczesny rząd był wolny i suwerenny, od niego oczekiwano zakończenia tych dramatycznych wydarzeń, za które była odpowiedzialna OUN-UPA. Zakończenie ludobójstwa i jego konsekwencji, przeniesionego na terytorium dzisiejszej Polski, granice której nie zostały nakreślone przez Polaków, było odebrane jako decyzja pozytywna. Niezależnie od tego, czy nam się to dzisiaj podoba czy nie, musimy to stwierdzić. Ja, jako historyk, muszę podkreślić ten realny kontekst, jednocześnie jako historyk wiem, że komuniści represjonowali podczas akcji „Wisła” ludzi na to nie zasługujących.

Jest oczywistością, że akcja ta została zorganizowana przez państwo totalitarne, które nie potrafiło wyzwolić się od swego totalitaryzmu i zorganizowało akcję dotyczącą osób niewinnych. Z pewnością „Wisła” dotknęła ukraińskie i łemkowskie rodziny nie mające nic wspólnego z OUN i UPA. Rodziny te zostały potraktowane tak samo brutalnie. Bez wątpienia, jedyną praktycznie stroną, w mojej ocenie, która potrafiła zachować się właściwie w tej trudnej sytuacji – był Kościół Katolicki w Polsce kierowany przez prymasa Augusta Hlonda, który otrzymał specjalne pozwolenie od Stolicy Apostolskiej, aby zachować strukturę Cerkwi Greckokatolickiego. Należy podkreślić, że chodzi o zachowanie i w materialnym, i w duchowym znaczeniu. Kościół Rzymsko-Katolicki w Polsce starał się zaopiekować świątyniami greckokatolickimi, uchronić je przed zniszczeniem lub przed przejęciem przez Cerkiew Prawosławną,  chroniono także ludzi. Hierarchia Kościoła Katolickiego, pomimo zaistnienia jednostkowych konfliktów, starała się wspomóc tych księży unickich, którzy zachowali prawo do posługi duszpasterskiej i do niesienia jej w swoich społecznościach.

 Eugeniusz Biłonożko

ZOBACZ TAKŻE:

Prezydent Andrzej Duda: Domagamy się prawdy historycznej w relacjach z Ukrainą