W poniedziałek Władimir Putin i Donald Trump telefonicznie omówili Syrię i zgodzili się na fakcie, że, jak informuje Kreml, „należy połączyć wysiłek w walce przeciwko wspólnemu wrogowi numer jeden – międzynarodowemu terroryzmowi i ekstremizmowi”. Godzinę później Rosja i jej syryjscy sojusznicy rozpoczęli nowe masywne bombardowania wschodniej części Aleppo i innych terenów, utrzymywanych przez powstańców. Zbieg okoliczności? Jest to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę to wszystko, co wiemy o panu Putinie.

W Aleppo nie ma sił „Państwa Islamskiego”, chociaż Trump o tym widocznie nie wie. Według ostatnich szacunków jednak pozostaje tam do 250 tysięcy cywilów, ONZ informuje, że po raz ostatni otrzymywali pomoc humanitarną z prowiantem w ubiegłym tygodniu. Ponadto przebywają tam siły powstańców, których do niedawna szkoliły i zaopatrywały USA i ich sojusznicy. Są również tam ugrupowania, związane z „Al-Kaidą”. Od lipca pozostają w otoczeniu sił syryjskich i irańskich oraz ochotników szyitów, a Baszar al-Asad postawił im to samo ultimatum, co i innym powstańcom w pozostałych zdobytych regionach: poddajcie się albo umrzyjcie z głodu i bombardowań.

Oczywisty cel Putina – wesprzeć reżim Asada i w ciągu dwóch i pół miesiąca okresu przejściowego między dwoma prezydentami USA pomóc mu zdobyć miasto i prawdopodobnie inne regiony pod władzą powstańców. Jeżeli mu to się uda, to wynikiem może stać się poważna humanitarna katastrofa wojny, w której 400 tysięcy osób już zostało zabitych przez bomby, broń chemiczną, tortury i inne zbrodnie. Wygląda na to, że ani odchodzący prezydent, ani jego następca nie są zbyt chętni do podjęcia działań dla zapobieżenia tej tragedii.

Na konferencji prasowej w poniedziałek jeden z dziennikarzy zapytał prezydenta Obamę o Aleppo. Dziennikarz wskazał, że USA interweniowały po to, aby zapobiec analogicznej sytuacji w czasie ataku na Bengazi w Libii. „Nie jest nam dostępna taka opcja” – odpowiedział Obama, który niedawno określił kila sposób na to, na przykład, poprzez neutralizację syryjskich sił powietrznych. Dodał również, że administracja będzie nadal obstawać przy stworzeniu „bezpiecznych obszarów humanitarnych i stref zawieszenia broni”, potem zaś wyznał, że doznał niepowodzenia.

Wyznaję, że to nie zadziałało” – powiedział.

Uczciwość jest zawsze mile widziana, lecz oczywista gotowość Obamy w jego ostatnich tygodniach na stanowisku prezydenta bezradnie obserwować, jak setki tysięcy ludzi giną z głodu i bombardowań, wygląda żałośnie. Takie zachowanie tylko powiększy nieusuwalną syryjską plamę, którą po sobie pozostawi.

Trump z kolei prawie daje Władimirowi Putinowi zielone światło na kontynuację okrucieństw. Nie wiemy szczegółów tego, co zostało powiedziane w rozmowie z rosyjskim władcą, lecz w wywiadzie dla Wall Street Journal w piątek nowo wybrany prezydent powtarzał, że „Syria walczy z „Państwem Islamskim”, trzeba konicznie się pozbyć ISIS. Rosja teraz jest całkiem jednomyślna z Syrią”.

Powtórzmy, że w Apello reżim syryjski walczy nie z „Państwem Islamskim”. Przy pomocy Rosji i Iranu bombarduje i utrzymuje w oblężeniu własnych obywateli. Odmówiwszy pozwolenia na dostawę pomocy humanitarnej i celując do szpitali, umyślnie popełnia zbrodnię przeciwko ludzkości.

Nie sądzę, że ktoś pragnie śmierci głodowej jednej czwartej miliona ludzi na wschodzie Aleppo”, — podkreślił Jan Egeland, szef grupy roboczej ds. pomocy humanitarnej ONZ. Ale myli się. Pragną tego reżim Asada i Putin. Obama nie chce temu zapobiec, Trump zaś w najlepszym przypadku jest obojętny.

washington-post-logo

The Washington Post / Tłum. Irena Rudnicka / Jagiellonia.org

Wstrząsające nagranie z dziecięcego szpitala w Aleppo

Oryginał artykułu: The United States is giving Putin the green light for atrocities

CZYTAJ TEŻ:

W Aleppo ważą się losy naszego świata – Jean-Pierre Filiu

Wojna w Syrii. Putin testuje wytrzymałość Zachodu

„Republikański jastrząb” przestrzega przed resetem z putinowską Rosją

Wahabici z Łubianki

John McCain: Putin używa uchodźców jako broni

Generał KGB: Terroryzm musi stać się naszą główną bronią