Rosja musi być przerażona wizją „Fort Trump” w Polsce. Generał straszy: Jeśli wybuchnie wojna – zniszczymy go.

Rosja poważnie obawia się powstania w Polsce „Fort Trump”. Po raz kolejny świadczą o tym słowa rosyjskiego eksperta wojskowego, generała Jurija Nietkaczewa, które pojawiły się w artykule, który opublikowała „Niezawisimaja Gazieta”.

PRZECZYTAJ:

Żyrinowski: Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Nic tam nie pozostanie

Rosja w razie wojny z USA oraz NATO może „zneutralizować” „Fort Trum” twierdzi cytowany przez gazetę generał. Uważa on, że wystarczą do tego celu rakiety Iskander, pociski manewrujące Kalibr czy pociski hiperdźwiękowe Kinżał.

Dalej Nietkaczew mówi:

„Dodatkowo oczywiście wykorzystywane będzie nasze lotnictwo uzbrojone w pociski hiperdźwiękowe Kinżał, a także bomby i pociski z ładunkami termobarycznymi, mającymi znaczną siłę niszczenia, porównywalną z taktyczną bronią jądrową”.

Gazeta dodaje też, że temat powstania w Polsce stałej bazy wojskowej USA omawiano w kuluarach sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ i ocenia, że wkrótce powstanie „Fort Trump” może się stać rzeczywistością. Według dziennika fakt ten „pośrednio potwierdza projekt budżetu USA na 2019 r”.

Dziennik dodaje, że w momencie, gdy prezydent Andrzej Duda występował w ONZ, Izba Reprezentantów Kongresu USA rozpatrzyła i tak naprawdę zaakceptowała zapisy budżetu Pentagonu na przyszły rok, w którym dla Polski przydzielono 144 mln dolarów w ramach amerykańskiej „Europejskiej Inicjatywy Powstrzymywania”.

Źrodło: PAP, TVP.Info, Fronda.pl

Moskwa rzuca miliardy dolarów na potrzeby wojny psychologicznej. Ucieka się do szantażu i zastraszania, aby osiągnąć swoje cele na poziomie dyplomatycznym i ponownie przejść do ofensywy. Wykorzystuje zasadę cesarzy rzymskich, którzy by podporządkować sobie przeciwnika, nie parli do konfrontacji militarnej, tylko próbowali obezwładnić go zabiegami propagandowymi i sianiem strachu.

− Oni są tchórzliwi! Oni się boją! Ich trzeba brać strachem! Knutem! – grzmiał pod adresem cywilizacji euroatlantyckiej wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Władimir Żyrinowski na Krymie latem 2014 roku. − I zrobimy propagandę taką, żeby się bali, że czołgi ruszają na Kijów, że czołgi mogą dojść do Brukseli! Możemy w ciągu doby was zająć, zniszczyć! […] Oni powinni się bać! Bać codziennie! W każdej godzinie! Potrzebujemy innego ministra spraw zagranicznych! Potrzebujemy ministra propagandy! Żeby on powiedział i żeby pół Europy się bało… Nogi im drżały − wołał histerycznie, zerkając w stronę Putina.

Putin w wystąpieniach publicznych też zachowuje się jak zuchwały nastolatek. Na przykład, podczas transmisji na żywo w telewizji rosyjskiej 17 kwietnia 2014 roku, zapytany przez czołowego propagandystę Kremla Dmitrija Kisielowa o zagrożenie zbliżenia NATO do granic Rosji, zareagował nerwowo: „Udusimy ich wszystkich, czego pan się tak boi?”. Wkrótce w głównym kanale telewizji rosyjskiej Kisielow powiedział, że „Rosja to jedyny kraj na świecie, który jest w stanie obrócić USA w popiół radioaktywny”.

Moskwa rozumie tylko język siły. W takiej sytuacji najbardziej adekwatną odpowiedzią na jej agresywną bezkompromisowość mogą być: zwiększenie sankcji wobec putinowskiej Rosji, aż do całkowitej blokady ekonomicznej kraju, oraz stworzenie potężnej grupy militarnej na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego. Stosunki dyplomatyczne Zachodu z Federacją Rosyjską powinny przybrać taki charakter, jaki obowiązuje w relacjach z krajem będącym źródłem zagrożeń terrorystycznych – żadnych ustępstw, kompromisów i „resetu”.

Organizacja Paktu Północnoatlantyckiego stoi w obliczu poważnych wyzwań. Czy państwa członkowie NATO będą solidarnie bronić na przykład Estonii? Czy nie ugną się przed rosyjską presją i szantażem? To pytania retoryczne.

Włodzimierz Iszczuk

Redaktor naczelny portalu Jagiellonia.org i czasopisma „Głos Polonii”