Prezes Związku Szlachty Polskiej hrabia Henryk Grocholski w rozmowie z „Głosem Polonii” opowiada historię swoich przodków.

Pierwsze ślady rodziny, które są znane i udokumentowane pochodzą z XIV wieku, wtedy rodzina mieszkała w okolicach Krakowa, na obecnym pograniczu Słowacji i Polski. Nie nosiliśmy jeszcze nazwiska Grocholscy, bo wtedy nazwisk nie używano. Rodzina nazywała się Syrokomle, wcześniejsza nazwa. Teraz używamy Grocholscy-Syrokomle.

Pierwsze ślady materialne − to jest zamek Koszkiew pod Krakowem. W tym Zamku oświadczyłem się mojej żonie, która tak samo jak i moja matka jest krakowianką. W tym zamku mieszkał Jaś Syrokomle w 1371 roku.

Potem rodzina przeniosła się do innej miejscowości – do Grocholic i z tych właśnie Grocholic wzięło się nazwisko Grocholscy. Tam nadal jest średniowieczny kościół z herbem rodzinnym. Jak to się mówi w Polsce, Grocholscy − szlachta odwieczna. Bo nie wiemy, kiedy ten tytuł szlachecki się pojawił, w dokumentach funkcjonował zawsze.

Na wschodnich terenach Rzeczypospolitej Grocholscy zaczęli się pojawiać w XV-XVI wieku. Mówiąc wprost i nie tworząc legend, mimo że byli dobrymi żołnierzami, mamy też kopię portretów Grocholskich, którzy walczyli razem z Janem III Sobieckim pod Wiedniem.

Także jest herb Syrokomle-Grocholskich w kaplicy pod Wiedniem, jako jednego z rodów, który brał udział w tych walkach. Grocholscy dobrze się żenili i była to bardzo bogata rodzina na Podolu w okolicach Winnicy.

Oni nazywali się Lubaradzimiejscy. Z resztą była to polska rodzina, która wcześniej przyszła z Mazowsza. Posiadali bardzo duże tereny i dzięki temu małżeństwu już od początku XVIII wieku zaczęli piastować najważniejsze urzędy na Podolu. Na przełomie XVII-XVIII w. Michał Grocholski był sędzią ziemskim bracławskim, Marcin Grocholski zaś był ostatnim wojewodą bracławskim.

Jeszcze w czasach istnienia I Rzeczypospolitej Polskiej Grocholscy byli w dosyć bliskich kontaktach z ostatnim Królem Polskim Stanisławem Augustem Poniatowskim, bo byli spokrewnieni. Jego prababka była z domu Grocholska.

Grocholscy byli w jego stronnictwie, stąd właśnie pod koniec istnienia I Rzeczypospolitej Polskiej zaczęli rosnąć w siłę, bo mieli też przychylność polskich władz centralnych. I tak największą potęgę rodzina osiągnęła przy końcu istnienia Rzeczypospolitej Polskiej.

Potem za czasów carskich rodzina funkcjonowała i posiadała nadal tutaj w okolicach duże majątki ziemskie. Sporo tych majątków było, m. in. Strzyżawka, Woronowice, Winniczany, Czerwone, dużo nieruchomości w samej Winnicy i inne. Jeden z Grocholskich nawet miał jakiś statek we Flocie Czarnomorskiej.

W XIX wieku życie układało się, oczywiście, różnie. Przedstawiciele rodu zawsze byli osobami polsko-patriotycznymi, wiem to z pamiętników i różnych opracowań historycznych. Podczas Powstania Listopadowego i Styczniowego rodzina była dosyć mocno represjonowana. Majątki czasowo przymusowo sprzedawane.

I co tu jest bardzo ważne, warte wspomnienia i mam nadzieję, że jest prawdą, a nie jakąś miłą legendą, którą tworzę: w tamtych czasach Grochowscy utrzymywali dobre kontakty z miejscową ludnością i z Rusinami (Ukraińcami).

W czasach Powstania Styczniowego, kiedy Rosjanie chcieli zaaresztować jednego z Grocholskich, to zostali rozstrzelani przez jednego z Kozaków, który pracował u nich. Żadnej krzywdy fizycznej od miejscowych nie doznawali.

W momencie wybuchu rewolucji Zdzisław Grocholski wydawał czasopisma w języku ukraińskim i nawet na początku tych rewolucyjnych ruchów był wybrany na szefa miejscowej rady rewolucyjnej. Ale kiedy bolszewicy zapanowali, to musiał wyjechać.

Był też grób całej rodziny, gdzie kilka pokoleń leżało na skale. Podczas rewolucji, to wszystko zostało zniweczone. Jest dla nas istotne, żeby odnaleźć to miejsce. Nieraz się mówi, że osoby posiadające duże majątki leżały w wielkich łóżkach, przejmowały się tylko manicurem-pedicurem i niczym się nie zajmowały.

Z biografii mojego dziadka Adolfa Grocholskiego, który mieszkał tutaj przez 30-40 lat wiem, że miał mocne wojskowe i katolickie wychowanie. Dziadek był zawodowym wojskowym, w czasach carskich przebywał na Kaukazie. Kiedy wrócił, to walczył w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920-tym roku. Potem w czasie Drugiej Wojny Światowej był pułkownikiem Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim, ciężko ranny musiał się ukrywać.

Jego brat był w 1937 roku skazany na śmierć i rozstrzelany przez komunistów. Tak więc dla naszej rodziny tamte czasy były dość straszne. Mój ojciec nie wracał do miasta. Dopiero po śmierci Stalina rodzina wróciła do Warszawy, kiedy warunki były lepsze.

Poza wychowaniem wojskowym, co było najważniejsze, nadzorował również majątki – było to było duże gospodarstwo, posiadał też wychowanie artystyczne. Mój dziadek był bardzo dobrym malarzem, zarówno jak jego ojciec − Tadeusz Grocholski.

Zaprzyjaźnił się z panem Janem Zasiedatielem − ukraińskim malarzem, któremu mój dziadek ufundował stypendium w Paryżu. W winnickim muzeum jest cała sala jego sztuki i są to bardzo ładne obrazy. Po moim dziadku zostały także jego obrazy, niektóre z jego prac są w Narodowym muzeum w Warszawie.

I tak po 250 latach historia Grocholskich, niestety, się skończyła. Rodzeństwo mojego ojca rozjechało się po zagranicach. Mój ojciec został w Polsce, z czego bardzo się cieszę. Ja, tak się stało, urodziłem się w Stanach Zjednoczonych, kiedy mój ojciec miał Stypendium Kościuszkowskie.

Po stanie wojennym w latach 80-ch wróciliśmy do Warszawy. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które po czasach komunistycznych już może działać w ramach nowych możliwości i staramy się nie zapominać o historii naszej rodziny.

Jagiellonia.org
Henryk Grocholski: Pamiętam historię swojej rodziny

Pałac Grocholskich w Czerwonym na Żytomierszczyźnie

Henryk Grocholski: Pamiętam historię swojej rodziny

Grocholscy budowali piękne pałace w stylu włoskim