Najpierw refleksja pewna. Działania, nawet te ryzykowne, kosztowne, dzikie, szalone i najdziwniejsze, mają sens tylko wtedy, gdy mogą korzyść przynieść. Dlatego, zanim się coś robić zacznie – warto pomyśleć jaki jest działania cel i jakie tych działań mogą być skutki. Niby logiczne. Czyżby?

Wczoraj we Lwowie zorganizowano marsz „Lwów nie dla polskich panów”. Przemarsz z pochodniami, skandowano (między innymi) antypolskie i obraźliwe dla Polaków hasła. Organizatorzy twierdzą, że był to marsz, który miał „pokazać Polakom”, stosunek Ukraińców do Ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej oraz to, że Lwów jest „banderowski”. Cóż, było kolorowo, głośno, ogniście – czyli teoretycznie „marsz pokazał”.

Rezultat?

Polska ustawa o IPN jest taka sama jaka była i ten „marsz” w żadnym stopniu na jej kształt nie wpłynął i nie wpłynie. Jeśli już nawet puścić wodze fantazji i przyjąć, że istnieje jakaś minimalna szansa (w co osobiście nie wierzę) na to, że polski Trybunał Konstytucyjny przy wnoszeniu zmian do zaskarżonej przez Prezydenta Polski Ustawy weźmie pod uwagę ten „marsz”, to jak myślicie – sędziowie TK „antyukraińskie” (nazwijmy je tak) zapisy tej Ustawy zechcą złagodzić? Wątpię.

Lwów jest taki sam jak i był przed marszem. Ani trochę mniej, ani trochę bardziej „banderowski”. Pominę już fakt, że Polacy i Ukraińcy różnie „banderowskość” rozumieją i tym samym mówiąc o „banderowskim Lwowie” jedni o historii, drudzy o dniu dzisiejszym myślą i dlatego „antybanderowskie” poglądy wielu Polaków mają się nijak do „banderowskich” poglądów części Ukraińców. Pomijam to, chociaż już samo to właśnie czyni wątpliwym jeden z celów „marszu”. Podzielę się za to osobistą opinią – maszerując z pochodniami po ulicach i skandując (w większości agresywne i obraźliwe) hasła, trudno kogoś do swoich racji przekonać (nie ważne czy o Polaków, czy o Ukraińców chodzi). Zgoda, można przestraszyć, można obrazić – ale przekonać trudno. Dodatkowo – taka forma manifestowania poglądów, źle się wielu kojarzy.

Podsumowując – ten „marsz” niczego na „lepsze” nie zmienił. Ustawa jest, Lwów też stoi. Za to, przeprowadzając go, osiągnięto „piękny” efekt propagandowy – o „marszu” piszą praktycznie już wszystkie gazety w Polsce, wszystkie portale internetowe. Jak myślicie, a jak piszą? Uwaga! Ja nie tradycyjne „antyukraińskie” tytuły mam na uwadze! A jak myślicie, jak to co one opisują jest komentowane? Wreszcie, jak myślicie, rozpalanie kolejnego konfliktu, to dla Ukrainy i Polski korzystne czy szkodliwe? No i na koniec, kto (szczególnie teraz) korzysta na wzniecaniu takich antyukraińskich nastrojów w Polsce?

Przyjaciele, ja rozumiem – „wołyńska” uchwała polskiego parlamentu w 2016 roku, „polska” nowelizacja Ustawy o IPN, oświadczenia polityków, decyzje Lwowskiego Urzędu Miejskiego – to wszystko może budzić Wasz sprzeciw. Jednak jeśli tak jest, to ja o rozsądek proszę! Jeśli już coś robicie to proszę, róbcie to tak, by mieć REALNY WPŁYW na zmianę tego, co Wam się nie podoba, a nie coś co głośne i nośne, ale niczego oprócz kolejnych problemów Ukrainie i Polsce nie niesie!

Źródło: Kurier Galicyjski, Artur Deska

ZOBACZ TAKŻE:

Antypolska manifestacja we Lwowie: „Miasto Lwów nie dla polskich panów”