Dziewięć dni temu zginęli ukraińscy politolodzy: Ołeksandr Maslak, Wołodymyr Karagiaur, Ołeksyj Kurinnyj, Serhij Popow, Ołeksandr Nikonorow.

Andrij Okara, politolog

Andrij Okara, politolog

Logika Bożej Opatrzności jest niedostępna ludzkim umysłom. Zamysł Boży odnośnie każdego z nas, w ludzkim pojęciu wydawać się może niezrozumiały, okrutny i niesprawiedliwy. Dlaczego odchodzą ci najlepsi? Dlaczego Pan zabiera nam tych młodych, inteligentnych, aktywnych, odważnych, pięknych, energicznych, nieżonatych chłopców, którzy jeszcze nie zdążyli doczekać się potomstwa?

Nie ma odpowiedzi na te pytania.

Ołeksandr Masłak, Wołodymyr Karagiaur, Ołeksyj Kurinnyj, Serhij Popow, Ołeksandr Nikonorow – których życie przerwane zostało dziewięć dni temu nad ranem na trasie Warszawa-Kijów w regionie równeńskim – wszyscy byli wybrańcami, każdy z nich to nieprzeciętna osobowość, każdy z nich to pasjonat i wszyscy dopiero na życiowym starcie.

Czemu musiało tak się stać?

Czy to tylko nieszczęśliwy przypadek, który może się przytrafić każdemu z nas w dowolnym momencie, a ci chłopcy stali się jedynie ofiarami jakiegoś śmiertelnego zbiegu okoliczności?

A może jakaś magiczna – na poziomie niewidzialnych energii – walka demonów „Ruskiego Miru” z Ukrainą? Z jej intelektualnym i wolnościowym potencjałem, z jej przyszłością? A oni byli, zaiste, wojownikami, wojownikami po stronie Światła w tej widzialnej i niewidzialnej walce Dobra ze Złem? Wracali do domu z polskiej konferencji, podczas której dyskutowano o wojnie hybrydowej Rosji przeciwko Ukrainie i o perspektywach bałtycko-czarnomorskiego projektu geopolitycznego

Każdy może sądzić wedle własnego światopoglądu.

Należy jednak pamiętać, że jeśli prowadzisz walkę duchową, walkę w sferze ducha i subtelnych energii, to śmierć może cię spotkać nie na polu bitwy, nie podczas ostrzału artyleryjskiego, nie podczas ognia z broni automatycznej, gdy jesteś twarzą w twarz z wrogiem. Nie, ona zaskoczyć cię może gdzie bądź i kiedy bądź. Nawet nad ranem na szosie Warszawa-Kijów. Jeśli prowadzisz walkę duchową, cały świat… ba, cały Wszechświat, staje się polem twojej bitwy.

To bardzo smutne, że nasze państwo, jego urzędnicy i przedstawiciele, a nawet poszczególne kanały telewizyjne (w tym również te, w których często jeden z nich występował i w których inny z nich pracował) ograniczyły się jedynie do krótkich wzmianek o tragedii. (W przeciwieństwie do rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, w której o chłopakach bynajmniej nie zapomniano: wszak wracali oni z antyrosyjskiej konferencji w Warszawie).

Zresztą cóż się dziwić. Ukraińskie państwo nigdy nie było generatorem pamięci o swych bohaterach, o ludziach tej pamięci godnych.

Ale śmierć tej piątki uaktywniła jednak solidarność społeczną, solidarność wszystkich żywych, wrażliwych dusz na Ukrainie. Wszystkich ludzi nieobojętnych, aktywnych, nie ustających w wysiłkach, aby z obecnego, okaleczonego kraju wyrosła kiedyś piękna Nowa Ukraina. Jak kiedyś na Majdanie, jak podczas wojny, jak w ruchu wolontariackim. Przecież śmierć tych pięciu politologów nie jest tylko prywatną sprawą ich pogrążonych w smutku rodziców, ich narzeczonych, ich przyjaciół… Nie, to tragedia o skali ogólnokrajowej i o ogólnokrajowym rezonansie.

Dla mnie, z jakiegoś powodu, ta piątka politologów – z których dwóch bardzo dobrze znałem i przez wiele lat się z nimi przyjaźniłem – wydaje się podobna do Bohaterów z Krut. Tam też byli gimnazjaliści i studenci, okularnicy, inteligenci. A więc nie żadna tam klasa średnia czy drobny biznes, nie „chłopcy z naszego podwórka”, nie jacyś hipstersi i nie „tapczanowa sotnia”, chociaż przestrzeń internetowa dla każdego z tych pięciu była jednym z ważnych miejsc ich samorealizacji. Nie, to byli konceptualni idealiści, żołnierze niewidzialnego frontu, bojownicy o nowe znaczenia, o nową rzeczywistość.

I rzecz znamienna: każdy z tych pięciu pochodził z różnych regionów (Czerniowce, obwód odeski, Kijów, Połtawa, Donbas, Łuhańsk, czyli „Wschód i Zachód razem”), sympatyzowali z różnymi partiami politycznymi, posiadali różne polityczne, dziennikarskie, dydaktyczne doświadczenie, również w zakresie służby publicznej i państwowej. Ale wszyscy trwali w całkowicie jasnym przekonaniu, że tylko niepodległa, suwerenna, podmiotowa Ukraina, która nie będzie kolonią ani Rosji, ani Zachodu, może stać się miejscem samorealizacji dla wszystkich utalentowanych i ambitnych Ukraińców.

I należy pamiętać, że dla chrześcijanina i tradycjonalisty śmierć nie jest końcem ludzkiej egzystencji. Jest przejściem, jest kontynuacją jego aktywności w innej formie. I stamtąd, z zaświatów (a ja w to wierzę i się o to modlę) dalej będą oni walczyć o przyszłość Ukrainy. Dla wojowników ducha walka nie kończy się bowiem tu, na ziemi. Ona trwa nie tylko przez to nasze ziemskie życie – ona trwa przez wieczność.

Dlatego przyjmij ich, Panie, do siebie! Przyjmij Oleksandra, Wołodymyra, Aleksija, drugiego Oleksandra i Sierheja do Twych niebieskich pałaców i daj im życie wieczne!

A my pamiętajmy o nich. Wszak przyjaźń i miłość trwają nie tylko tu i teraz, ale również Tam i na zawsze.

P.S.
Na koniec coś osobistego (może nie wszyscy powinni to czytać)

Bo cóż my, ich przyjaciele i znajomi, czy po prostu ludzie z ich kręgu, możemy zrobić, gdy giną tacy jak oni? Poza modlitwą dla nich, poza pamięcią o nich, poza być może zbiórką pieniędzy dla ich rodziców na pomnik dla nich, czy też zabrawszy w całość ich wszystkie publikacje?

A może dla ludzi z naszego kręgu, reprezentujących ten sam sposób myślenia, najwłaściwszą odpowiedzią na te wszystkie tragedie ostatnich lat, jakie dotknęły Ukrainę – na te nieszczęścia, które zabrały życie naszych najlepszych ludzi (Majdan, Niebiańska Sotnia, wojna w Donbasie i ta śmierć pięciu politologów) powinien być taki sobie mały „baby boom” wśród bliskiego kręgu znajomych i ogólnie – wśród miejskiej inteligencji? Bo jakoś tak się dzieje, że ludzie prości pobierają się wcześnie i wydają na świat dużo dzieci. I żyją długo i szczęśliwie. I to jest bardzo dobre. Niestety, ludzie z naszego kręgu, naszego stylu życia, żenią się i zakładają rodziny bardzo późno, często już po okresie „przekwitania”. I jeśli w ogóle to robią, i jeśli udaje im się wydać na świat dzieci – to najwyżej jedno, czasami dwa. Bo zawsze się mówi: „nie teraz, może później”! Bo teraz tyle ważnych spraw: trzeba dokończyć studia, wstąpić w aspiranturę, znaleźć pracę, obronić dysertację, dokończyć książkę, sfinalizować jakiś projekt! Jaka rodzina, jakie dzieci, gdy wokół rewolucja, a potem następna rewolucja, a potem kolejna…! A kto przebuduje ludzkość, kto zbuduje nową Ukrainę? Któż, jeśli nie my? Któż, jak nie my miałby się poświęcić na ołtarzu historii?

Trzeba się spieszyć żyć i niczego nie odkładać na potem – nawet, jeśli żyje się dla wieczności. O tym przypominają nam nasi nieodżałowani Ołeksandr Masłak, Wołodymyr Karagiaur, Ołeksyj Kurinnyj, Serhij Popow i Ołeksandr Nikonorow, którzy na zawsze pozostaną z nami i z Ukrainą.

Foto: Ostatnie ich zdjęcie za życia, na konferencji w Warszawie.

Andrij Okara, hvylya.net

ZOBACZ TAKŻE:

Konferenecja o „Międzymorzu” i tragiczna smierć ukraińskich politologów

Czarny dzień! Straszna wiadomość… Tragiczna śmierć orędowników Międzymorza